II TURNIEJ KALISKICH FANÓW 3.08.2003
Nadrabiając zaległości wracamy do relacji z sierpniowego turnieju piłkarskiego kibiców KKS-u. Tym razem turniej odbyć miał się z szerszym gronie, ale z różnych powodów ostatecznie zagrali sami fani kaliskiego klubu. Wszystkiemu winny niekorzystny termin, za chwilę ruszała liga, więc zwlekać nie mogliśmy. Dodatkowo policja domagała się zgody na rozegranie turnieju, co pozostawimy bez komentarza…W turnieju wzięło udział tym razem nieco mniej fanów – było nas w sumie ok.60, wystąpiło 6 drużyn, a gra toczyła się w dwóch grupach.
W grupie I zagrały drużyny: Młodych Wilków, Rebeliantów i Ekipy Zgredos.
W II grupie walczyły: Kolejowa, ZN i gościnnie ekipa Qzole.
W meczach grupowych padły następujące wyniki:
Kolejowa – ZN 5:1
Ekipa Zgredos – Młode Wilki 3:0
Qzole – ZN 3:0
Młode Wilki – Rebelianci 1:2
Kolejowa – Qzole 0:1
Rebelianci – Ekipa Zgredos 2:0
Po meczach eliminacyjnych sytuacja w grupach była następująca:
Gr I – 1. Rebelianci, 2. Ekipa Zgredos, 3. Młode Wilki,
Gr. II – 1. Qzole, 2. Kolejowa, 3. ZN.
Po meczach grupowych nastąpiła krótka przerwa i rozpoczęły się mecze decydujące o ostatecznej kolejności w turnieju, i tak w półfinałach zagrały:
1. Ekipa Zgredos – Qzole 0:2
2. Kolejowa – Rebelianci 2:1
Mecze półfinałowe były ciekawe, a szczególnie spotkanie Ekipy Zgredos z Qzolami, gdzie B. wpuścił prawdziwą szmatę, która ustawiła mecz i zdecydowała o porażce najstarszej ekipy turnieju. Po półfinałach zagraliśmy już ostatnie mecze:
– mecz o V miejsce: Młode Wilki – ZN 1:1 (karne 3:1),
– mecz o III miejsce: Rebelianci – Ekipa Zgredos 1:2,
– FINAŁ: Kolejowa – Qzole 6:2.
Ostateczna kolejność w II Turnieju Kaliskich Fanów to: 1. Kolejowa, 2. Qzole, 3. Ekipa Zgredos, 4. Rebelianci, 5. Młode Wilki, 6. ZN.
Podsumowując wszyscy uznali turniej za bardzo fajny nawet lepszy od pierwszego. Tym razem Kolejowa zwyciężyła w wyraźny sposób, bardzo dobrze wypadła tez Ekipa Zgredos. Słabo wypadła najmłodsza i najliczniejsza ekipa Młodych Wilków, ale może następnym razem pójdzie im lepiej:).Warto podkreślić, że zwycięzcy skromną nagrodę pieniężną przeznaczyli na imprezę z kibicami Chrobrego, którzy przyjechali w 5 już po zakończeniu turnieju. Wraz z przyjaciółmi impreza trwała bardzo długo i chyba wszyscy uczestnicy miło wspominać będą nasz II turniej. Następny dopiero pewnie zimą!
KKS Kalisz – Victoria Września 0:0 9.08.2003 Kto wie czy nie bardziej od piłkarzy na mecz czekali kaliscy kibice. Na Wale Matejki pojawiło się mimo niekorzystnej ponad 600 widzów. My zebraliśmy się przed meczem i ok.40 osobową grupą poszliśmy na stadion. Tam dołączali kolejni fani i na sektorze zasiadło, co najmniej 60 osób. Było z nami kilku fanów z Błaszek i Opatówka, a także jeden nasz koleżka z Francji. Wywiesiliśmy 4 flagi: Cebulorz, R.K’97, Kakaesiaków i Locos – dla dwóch ostatnich był to debiut na meczu ligowym. Z dopingiem początkowo szło krucho – chyba była za duża przerwa:). W drugiej połowie, choć było nas mniej doping zrobiliśmy już lepszy, odpaliliśmy 5 rac, rzuciliśmy ok. 100 serpentyn. Była też flaga na kiju i nowość w naszym wykonaniu – 3 transparenty. Niektórzy mieli żal do sędziego liniowego, poleciała w jego kierunku butelka, a po chwili… rurka i pałka. Tego było już za wiele i sędzia przerwał na chwilę mecz by nasz kapitan poprosił o spokój. Było to w sumie niepotrzebne i nie powinno się więcej powtórzyć. Po ostatnim gwizdku piłkarze podziękowali nam za doping, a my im za ambitną grę w dziesiątkę. Po meczu sezon rozpoczęła także prewencja, a to wlepili mandacik a to zarekwirowali trochę sprzętu… Kibiców z Wrześni oczywiście nie było, zresztą nikt na nich specjalnie nie liczył, nikt inny też się nie pojawił i po niezłej inauguracji można było udać się na piwo. Na koniec jeszcze jedna uwaga, jak ktoś przychodzi na sektor po to żeby pogadać i siedzieć z łapami w kieszeniach niech spierd…. jest nas mało ale pozerów nam nie trzeba.
Widzów: 650 – gości z Wrześni 0…
Korona Piaski – KKS 3:0 (1:0) 16.08.2003-08-20
Ten wyjazd był dopiero drugim naszym wyjazdem na KKS w tym roku…Poprzedni to 2 marca P.P. w Bralinie. Był to pierwszy i jednocześnie najdalszy wyjazd rundy jesiennej. Wyjazd był o tyle dla nas ważny, gdyż prawie równo rok temu w Pępowie zaliczyliśmy wpadkę. Wyjechaliśmy w 31 osób w większości młodej ekipy autokarem – ku naszemu zadowoleniu bez obstawy. Przed Piaskami dosiadło się 15 naszych przyjaciół z Głogowa, którym bardzo dziękujemy za wsparcie. Na stadion weszliśmy sobie otwierając boczną bramę. Powiesiliśmy naszą wyjazdówkę i małą flagę Chrobrego… na treningowej bramce z boku boiska, gdyż nie było nic lepszego. Cały mecz spokój nie licząc kilku miejscowych kibiców Lecha, którzy prężyli się zza płotu. Jak gdyby nigdy nic podeszło sobie do nich kilku młodych, kasując jedną koszulkę Lecha. O pozostałych miejscowych kibicach nic nie można powiedzieć, po prostu byli. Po meczu już pod silną eskortą odprowadzono nas do autokaru, a pod monopol przyszła nas pożegnać cała wioska. Całą trasę mieliśmy już eskortę, a policja urządziła sobie mały tour de wielkopolska w efekcie czego wracaliśmy przez ostrów. Problemy mieli też fani z Głogowa, którzy stracili m.in. jeden dowód rejestracyjny. W samym Kaliszu zaroiło się od prewencji, która chciała chyba pokazać swoją siłę i odrobić to, że wyjechaliśmy bez nich:). Podsumowując wyjazd ten był dla nas mocno prestiżowy i choć powinno nas być więcej to jednak prawie 50 osobowa niezła ekipa gości nie jest złym wynikiem. Szkoda, że zabrakło innych emocji.
Widzów: ok. 300 w tym 46 kibiców gości ( 31 KKS + 15 Chrobry)
KKS – LKS Gołuchów 1:2 (0:1) 23.8.2003
Na Wał Matejki znów przyszło sporo kibiców, jednak my zgodnie z zapowiedzianym protestem nie robiliśmy dopingu. Zasiedliśmy, co prawda na sektorze, ale na tym się skończyło. Jedyne emocje na trybunach wybuchły, gdy pod koniec II połowy kibicami gości okazali się być… działacze i byli piłkarze prosny. Doszło do tego, że nasłuchali się sporo obelg pod swoim adresem nie tylko od nas, ale i od zwykłych fanów siedzących pod krytą. Komentować tego nie trzeba, ale od tego momentu nie są oni już mile widziani na Wale Matejki! W czasie meczu część naszych fanów wspierała Chrobrego w meczu ze Śląskiem Wrocław w Głogowie.
Widzów: ok. 600
Wisła Borek – KKS 6:1 (2:0) 30.IX.2003
Wyjazd do Borku planowaliśmy odpuścić, ale jakoś tak się złożyło, że w końcu pojechaliśmy. Pojechaliśmy autami w 15 osobowej ekipce. Na stadion weszliśmy w ok. 15 minucie meczu już przy stanie 2:0 dla Wisły. Miejscowi przygotowali nawet prowizoryczny sektor dla gości, a w nim …pełno połamanych ławek i kamieni:). Było też trochę policji. Co ciekawe na stadionie w Borku nie ma biletow i wchodzi się za darmo. Powiesiliśmy wyjazdówkę i ledwo wytrzymaliśmy popisy naszych na boisku. Na stadionie spokój miejscowi bez jakichkolwiek oznak życia kibicowskiego. Krzyknęliśmy kilka razy i to wszystko. Po meczu pozostaliśmy na sektorze czekając na piłkarzy żeby kilka słów im powiedzieć, ale przybiegł podziękować tylko Sowiński, Trojanowski i Tomalak…reszta uciekła szybko do szatni – co będzie im zapamiętane!. Taki piknikowy nastrój spowodował, że po meczu ruszyliśmy na Kalisz każdy tyle ile fury mogły wyciągnąć, a że fury miały różne możliwości i kierowców:) to każdy jechał właściwie sam. To lekkomyślne zachowanie doprowadziłoby prawie do wpadki, mianowicie przed Jarocinem urządzono na nas zasadzkę. Kilka fur blokowało drogę, a wokół czekała ok. 20-30 osobowa ekipa z niezłym sprzętem. Wyszło tak, że dwa auta nie wiedząc w ogóle o blokadzie jakoś ją slalomem przejechały, jedno w ostatniej chwili zmieniło trasę. Do tego komórki nie łapały sieci w okolicy, żeby pierwsze auto mogło ostrzec inne i naprawdę było blisko niezłej wpadki, choć od sprzętu ucierpiały trochę auta. Gdy już się skontaktowaliśmy postanowiliśmy stanąć w Pleszewie i czekać na pogoń, nikt za nami jednak nie jechał, przejechaliśmy dalej, znów stanęliśmy przy drodze już pospiesznie organizując sprzęt ale nikogo nie było widać. Kilka dni po meczu do akcji przyznał się fan- club Lecha z Jarocina, ale po kilku następnych okazało się, że chcieli sobie tylko frajersko przypisać akcję innej ekipy. Okazało się, że zasadzkę urządził Lech tyle, że z Poznania. Było ich ponoć ok. 30 osób, ale do udanych tej akcji zaliczyć nie mogą.
Widzów: ok. 200, w tym 15 z Kalisza
KKS – Dąbroczanka Pępowo 1: 1 (0:0) 6.IX.2003
Mecz z Pępowem to atrakcyjnych nie należy, toteż było nas tym razem mniej. Do tego o tej samej godzinie rozgrywane były zawody Strong Menów i sporo ludzi tam poszło. Największy jednak numer wycięła ekipa z Kalinca, która zamiast na Wał Matejki poszła na miejsce zbiórek wyjazdowych:). To wynik błędu w naszym kibicowskim terminarzu… Na stadion weszliśmy kilka minut przed meczem i co dziwne prócz nas nie było prawie innych kibiców. Ludzie zaczęli przychodzić dopiero w trakcie i po przerwie, ale i tak widzów było bardzo mało. Było nas w sumie niecałe 40 osób i przed sektorem rozłożyliśmy na torze podretuszowana sektorówke, która teraz wygląda całkiem fajnie. Momentami dopingowaliśmy, a już stale pod koniec meczu. Po meczu piłkarze podziękowali nam za obecność, a my im już po raz kolejny naszym przebojem – chuj z wynikami KKS jesteśmy z Wami!!! Innych atrakcji nie było.
Widzów: ok:200 ( gości 0)
Ostrovia Ostrów – KKS 1:0 (0:0) 13.IX.2003
Kolejne derby Południowej Wielkopolski odbyły się znów w Ostrowie. Przed derbami zrobiliśmy akcję plakatową, (co kilku z nas przypłaciło mandatami:) i staraliśmy się jakoś zmobilizować fanów KKS-u do wyjazdu. Jak się okazało nie wyszło źle z frekwencją, a sporo ludzi nie pojechało. Z Kalisza wyjechaliśmy pociągiem w ok. 100 osób w tym fani KKS-u z Błaszek, Opatówka i Stawiszyna. Prewencja wyjątkowo nie robiła żadnych problemów, nie weszła nawet do naszego wagonu. W ostrowie jesteśmy na długo przed meczem i gdy dochodzimy pod stadion część z nas się rozchodzi po okolicy. Kilku młodych fanów przegania dwie grupki miejscowych i kroi jeden szal Ostrovii. Przed meczem pod stadion podchodzą nasi koleżkowie z Głogowa (27) i gdy przechodzą z boku trybun ruszają w kierunku grupy miejscowych. Ci się początkowo zrywają, by po chwili kontratakować już wsparci posiłkami ze stadionu, a także kibicami z Konina, którzy tez akurat podjechali pod stadion. Dochodzi do krótkiego starcia, po stronie Chrobrego dobiega 6-7 fanów KKS-u, którzy jeszcze nie weszli na stadion. Cofamy się ok. 20 metrów by znów stanąć, jednak do kolejnego starcia nie dochodzi, gdyż wbiega policja i przegania nas na sektor gości. W starciu po naszej stronie ucierpiał fan Chrobrego (strata bluzy i chusty) oraz jeden od nas, który za daleko się zapędził i został mocno obity przez kilkunastu rywali. Po kilku minutach miejscowi odprowadzają nam go pod sektor, za co dzięki. Na tym emocje chuligańskie się skończyły, choć jak na derby policji było bardzo mało. Na sektorze jest nas w sumie ok. 130, wieszamy 3 nasze flagi: Fanatycy, Cebulorz i R.K?97 + 2 Chrobrego. Doping momentami niezły, choć na następny raz musi być jeszcze lepiej. Derby z KKS-em zawsze wywołują spore zainteresowanie dużej części wielkopolskich fan-clubów Lecha i nie inaczej było tym razem. Z większych fan- clubów Lecha miejscowych wsparło 38 z Konina + flaga, 15 z Jarocina + flaga, 12 z Gostynia + flaga, 15 z Krotoszyna. W sumie młyn ich dochodził do 300 osób, ale wyglądali na mniej. Doping mieli taki sobie, w dużej części był to repertuar piosenki antykaliskiej, ze sławnym już – “Kaliszacy chuja nie Polacy”….. Ze strony ultras pokazali flagi na kijach i transparenty w otoczeniu świec, (co wyszło bardzo fajnie), sektorówke, a pod koniec meczu odpalili 20 kiepskich rac. Zapowiadali, że zrobią taki show ultras i choć się starali wielkiego wrażenia nie zrobili. My w obawie przed utratą na bramie pirotechniki zrezygnowaliśmy z większości atrakcji. Mimo to udało nam się wnieść 8 rac, które odpalamy w II połowie w towarzystwie sektorówki. Wywieszamy też jedną ze zdobytych niedawno flag Konina, którą drzemy i wyrzucamy przed sektor. Na inne atrakcje liczyliśmy po meczu, gdyż jak wiadomo Konin musiał wracać przez Kalisz. Niestety po raz kolejny goście z Konina w sprytny sposób uniknęli walki, gdyż przejechali przez Kalisz dosłownie 2-3 minuty po tym jak my przyjechaliśmy pociągiem do Kalisza. Komentować tego nie trzeba. My tymczasem poszliśmy z Chrobrym na miasto, gdzie trochę pobalowaliśmy na Złotym Rogu. Jako że Chrobry wracał przez Ostrów i byliśmy pewni akcji miejscowych pojechaliśmy tam połączoną kalisko-głogowską ekipą w ok. 40 osób. Niestety cisza i spokój i kilka kilometrów za ostrowem żegnamy się z naszymi braćmi z Głogowa. Wielkie dzięki za wsparcie! Na koniec mała wzmianka o planowanej ustawce. W trakcie meczu ostrów z Koninem proponuje nam walkę banda na bandę, na co się zgadzamy tyle, że ze sprzętem. Nie odpowiada to rywalom, którzy kończą rozmowę a chwilę potem krzyczą na nas, cykory… Naszą reakcją jest natychmiastowe przyjęcie walki bez sprzętu, ale rywale przerywają rozmowę i nie odbierają kolejnych telefonów. Nic więcej już nie napiszemy w tym miejscu, ale wszystko wskazuje, że temat jest definitywnie zakończony. Podsumowując wypadliśmy o wiele lepiej niż ostatnio, co na pewno cieszy. Nie był to już, co prawda taki wyjazd jak pamiętny mecz “za parowozownią”, ale i tak w sytuacji, w jakiej jesteśmy nie było źle! Na koniec wielkie dzięki dla tych z nas, którzy przeprowadzili akcję plakatową!
Widzów: ok.800 ( nas ok.130 w tym 27 Głogów)
KKS – Biały Orzeł Koźmin 5:2 (2:1) 20.IX.2003
Przed meczem grupą podchodzimy pod stadion. Ok. 30 osób przeskakuje ogrodzenie i wbiega na stadion za darmo. Wywołało to wielkie oburzenie, ale jak się okazało prócz nas na stadionie nie było prawie ludzi…. Jest nas na sektorze ok. 40, wieszamy 2 flagi – Kaliski Klub Sportowy i R.K’97. Ludzie zaczęli na stadion przychodzić dopiero w trakcie meczu, ale i tak trybuny świeciły pustkami. Jak zwykle w II połowie robimy doping, a po meczu wraz z piłkarzami cieszymy się z pierwszego ligowego zwycięstwa KKS-u! W tym samym dniu wyjazd do Koła miała Ostrovia, więc musiała jechać przez Kalisz. W pierwszą stronę nie zostali jednak wyczajeni, dopiero gdy wracali udało nam się ich trafić. Zaraz po meczu nieco ponad 20 osób od nas ustawia się na wracających rywali. Atakujemy ich, jednak ci nie podejmują walki, w ekspresowym tempie uciekając autami, w tym momencie leci w nich trochę sprzętu i tracą 2 szyby w swych pojazdach. Nie popisali się, a było ich 20 (16 ostrów i 4 Jarocin). Tak się napinali na derbach a tydzień później taka lipa…. Wracając do meczu z Koźminem gości po raz kolejny nie stwierdzono.
Widzów: ok. 250 ( nikogo z Koźmina)
Błękitni Psary – KKS 0:1 (0:0) 28.IX.2003
Wyjazd do Psar miał być odpuszczony. Powód był bardzo prosty, jest to mała miejscowość 2 km. od Wrześni, gdzie wybieramy się pod koniec rundy. Skończyło się jednak tak, że młodsza część ekipy zdenerwowana zarzutami, że boimy się tam jechać …pojechała. Wyruszyliśmy w 16 osób pociągiem. Pierwsza przesiadka to ostrów, tam spokój po jakimś czasie mamy pociąg do Jarocina. Niestety kanar oświadcza, że nigdzie nie pojedzie zanim nie kupimy biletów, a że do tego wezwał sokistów, więc jego zachowanie oceniono jako naganne – dostał kopa i uciekł. Nie było jednak wyjścia i wybiegamy kupić bilety chociaż na najbliższą stacją, po chwili wskakujemy z powrotem do już ruszającego pociągu. Kolejna przesiadka to Jarocin, tu też spokojnie, chociaż spodziewaliśmy się atrakcji. Do Wrześni dojeżdżamy już bez kłopotów. Stację przed Wrześnią pociąg obczaja 2 kolesi, którzy potem odjeżdżają autem. Mogło to zapowiadać jakieś emocje na pkp we Wrześni, następuje mała mobilizacja, ale zamiast miejscowych czeka na nas spory oddział prewencji z giwerami. Po chwili tracimy na ich rzecz większość sprzętu, który nawet u nich wzbudza podziw:). Nie robią jednak problemów spisując protokół, że nie jest to nasze i tak sobie jakoś leżało. Potem ładują nas do kabaryn i podwożą pod stadion w pobliskich Psarach. Miejscowi chcieli zarobić na stosunkowo drogich biletach, wobec czego stajemy za płotem skąd i tak wszystko było dobrze widać. Po rozpoczęciu meczu przychodzi Września w ok. 20 osób, kawałek od nich stoi tez jakichś kilku innych konkretnych kolesi. Postali, krzyknęli ze dwa razy – mks – i poszli sobie. My mimo małej liczby staramy się dopingować piłkarzy, którzy przed końcem meczu zdobywają zwycięską bramkę. Po meczu piłkarze podbiegają podziękować za obecność i udaje się z nimi wspólny powrót. Najpierw jednak psiarnia wywozi nas ok. 10 km za Wrześnię, gdzie czekamy na autokar piłkarzy. Wielkie, dzięki bo powrót mielibyśmy dopiero o 22! W autokarze wesołe nastroje i trochę śpiewu:). Podsumowując dobrze, że pojechaliśmy – na przekór wszystkim tym, którzy zarzucali nam strach przed wyjazdem na ten gorący teren. Pozdro dla uczestników tego wyjazdu!
Widzów: ok.150 (w tym 16 fanów z Kalisza)
Trochę wspomnień od Skina ?
Psary Polskie– KKS KALISZ 27.09.2003
Opis tego meczu pod względem kibicowskim jeszcze nigdy nie ujrzał światła dziennego a szkoda bo był to jeden z ciekawszych wyjazdów w moim i reszty uczestników życiu. Mecz ten odbył się ponad 17 lat temu więc mogę pominąć kilka ciekawych faktów. Ale od początku…
Jesienne 4Ligowe wojaże zaczęliśmy od dwóch meczów u siebie ze słabą frekwencja i jednego wyjazdu do pobliskiego Gołuchowa w kilkadziesiąt osób. Po spadku z 3 ligi, zawirowań z nową rzeczywistością klubu, nazwą, słabymi wynikami piłkarzy itd na stadionie przy Wale Matejki pojawiali się już tylko najwierniejsi fanatycy 20-40 osób. Następny wyjazd przypadał nam do Psar Polskich niedaleko Wrześni. Jednak z powodu braku aut, beznadziejnego połączenia kolejowego, słabiutkiej frekwencji, bliskości koalicji antykaliskiej i Poznania wyjazd na kilka dni przed meczem na wioskę Psary zostaje odwołany przez ówczesne władze… W Przerwie zimowej powstaje nieformalna grupa WYMOCZKI 04 która za cel obrała sobie bycie z klubem w tych najtrudniejszych czasach i jeżdżenie na każdy możliwy wyjazd i akcję. Kilkanaście osób że schodów, Kalińca, Hanki, Winiar. Decyzja o odwołaniu wyjazdu do Psar nie podoba się kilku wymoczkom którzy na dzień przed meczem dostają zgodę od RK97 na zorganizowanie wyjazdu ale na własne ryzyko. Dodam tylko że decyzja o tym że mimo trudności do Pępowa pojedziemy, zapadła u mnie na melinie podczas czwartkowej alkoholizacji kilku wymoczkow. Za środek transportu wybieramy pociąg z dwoma przesiadkami w Ostrowie i Jarocinie. Niestety pociąg nie dojeżdża do samych Psar a jedynie do Wrześni skąd będziemy musieli 7 km przebyć na piechotę. Powrót też beznadziejny bo znów z buta do Wrześni potem przesiadka w Poznaniu i kolejna w nocy w Ostrowie. Ale jedziemy . A więc w piątek kilka telefonów, wizyt i tak w Sobotę w samo południe na Kaliskim PKP z uśmiechem na ustach melduje się nas 15 osób po kolejnej nocy drinkowania. Chłopaki z Kalińca mają ze sobą kilka słoików z wiśniowego bimbru z mety u babci Jadzi a więc zapowiada się wesoło. Przed przyjazdem pociągu na PKP podjeżdża jeszcze Kołek ze swoimi „żołnierzami „ mówiąc że on z nami nie jedzie bo ma interesy na mieście ale że podbiją później tam autem pod stadion. Oczywiście na zapowiedziach się skończyło… Pomęczył jeszcze jakiegoś typa w garniturze który stał obok nas myśląc że on też z nami jedzie i odjechali. W ostatniej chwili dobiega na PKP kolega PAJDA z wielką tzw. „magiczną torbą „wyładowaną siekierami, pałkami, nożami, kasetami i w dobrych nastrojach możemy ruszać do Ostrowa. Takie to były czasy. Było prawie pewne że koalicja nie wiedząc że wyjazd został odwołany gdzieś będzie się czaiła, a że był to jedyny możliwy wtedy transport, i chcieli nas w końcu dopaść za zmasakrowanie Jaroty w Radlinie jadącej do Wrześni kilka miesięcy wcześniej, więc tym bardziej było wesoło. Podróż do Ostrowa mija w miłej atmosferze bimbru od babci Jadzi i śmiechach. Przychodzi jedynie kanar który oświadcza że z powodu braku biletów wysadzi nas w Ostrowie, co nam idealnie pasuje bo i tak musimy tam wysiąść. A więc dojeżdżamy do Ostrowa przygotowani na jakieś atrakcje, uzbrojeni spokojnie przechodzimy na inny peron dając znać o sobie głośnymi okrzykami KKS KALISZ. Tu jednak cisza, nie licząc kilku podejrzanych typów przyglądających się z bezpiecznej odległości. Mamy około 20 min na kolejny pociąg tym razem do Jarocina więc grzecznie czekamy. Gdy pociąg nadjechał ładujemy się do środka ale przybiega kanar który daje się z nami w dyskusje. Wychodzi małe zamieszanie , w końcu ktoś nie wytrzymał i zajebał kanarowi kopa w dupę. Pociąg rusza z peronu ale wkurwiony kanar zaciąga hamulec. Pociąg staje… Jesteśmy już pewni że za chwilę zjawią się psy i wycieczka się zakończy. O Dziwo pociąg znów rusza, i nie ma ani psów ani kanara. My za to spokojnie możemy skupić się na dalszej podróży czekając na której stacji ktoś wpierdoli się nam do pociągu. Albo psy albo koalicja. Pociąg osobowy a więc stop na każdym zadupiu. W spokoju dojeżdżamy do Jarocina. Kolejna przesiadka czekamy na pociąg do Wrześni popijając bimberek i zaznaczając swoją obecność. Ale i tutaj ani psów ani Jaroty… Podjeżdża pociąg ładujemy się i ruszamy w stronę Wrześni. Tym razem bardzo sympatyczny kanar. Nie robił żadnych problemów, dostał kilkanaście zł i znikł… Znów osobówka a więc stop na każdej wsi i wyczekiwanie na atrakcję. Powoli zbliżamy się do stacji w Radlinie gdzie zmasakrowaliśmy wcześniej Jarotę, ustawieni po obu wejściach pociągu że sprzętem czekamy na atak ale… Cisza. A więc w doborowym towarzystwie i wesołych nastrojach jedziemy dalej. Przedostatnia stacja przed Wrześnią, Miłosław i tu w maluchu na stacji PKP zauważamy dwóch łysych łebków w lonsdalach którzy wraz z ruszeniem pociągu ruszają maluchem jadąc chwilowo równo z pociągiem pokazując nam środkowe palce i gdzieś wydzwaniają. Dla nas to znak oczywisty że na PKP we Wrześni będzie wesoło.Tuż przed Wrześnią z okien widzimy typów w kominiarkach biegających między torami a więc przygotowujemy się na awanturę. Po kilka osób przy każdym z 4 drzwi pociągu… Pociąg staje otwieramy drzwi jesteśmy gotowi a tutaj… bardzo spory oddział antyterrorki w kominiarkach z bronią i PSAMI w tym z Poznania. Szybko odkładamy siekiery, noże, pały i inne zabawki i wychodzimy z wagonu. Na peronie spisywanie, macanko ale nic nie znajdują. Po chwili z pociągu wychodzi dowódca psiarni że znalezionymi siekierami i nożami i wprost pyta „CO WY KURWA POD GRUNWALD PRZYJECHALIŚCIE??? Oczywiście nikt się nie przyznaje do zabawek i “magiczna torba “ zostaje zarekwirowana. Zarekwirowany zostaje też ostatni słoik bimbru co nie podobało się kolegom z Kalińca. Po akcji spisywania na PKP we Wrześni mamy do przebycia jeszcze 7 km z buta do Psar Polskich.Psy jednak oznajmiają że nas podwiozą bo nie chcą problemów okolicznych mieszkańców wsi więc ładują nas do kabaryn. Ziomusie z Kalińca nie mogą przeboleć utraconego bimbru więc z buta od środka napierdalają w kabarynę obrażając milicjantów i ich matki w końcu idzie kilka pał chłopaki się opanowują i tym sposobem po 15 minutach znajdujemy się pod stadionikiem w Psarach… Niestety z braku funduszy nie mamy na bilety, nie pomagają też negocjacje z dziadami z Psar więc mecz oglądamy zza płotu z którego i tak dobrze widać mecz. Z wiadomych przyczyn nie mamy flagi ale doping prowadzimy przez cały mecz wiele razy nie szczędząc nienawiści do Lecha i koalicji antykaliskiej co nie podoba się miejscowym dziadom. W Przerwie z drugiej strony stadionu zjeżdżają się podejrzane typy w białych koszulkach na bacznie nas obserwując ale z powodu dużej ilości psiarni gdzieś znikają, być może licząc na powrót. Pociągiem przyjechali pociągiem muszą wrócić. My też powoli zaczynamy myśleć o powrocie. Tym razem jedyny pociąg jaki nam pasuje w stronę Kalisza to pociąg 2 godz po meczu z przesiadką w Poznaniu i później w Ostrowie by około godz. 01 w nocy zameldować się w Kaliszu. Tym razem już bez uzbrojenia z pewnymi 100% atrakcjami. Co ma być niech będzie. Piłkarze rzutem na taśmę wygrywają 0-1trzelając bramkę z karnego w 78 minucie, gdzie każdy punkt był na wagę złota broniąc się przed widmem spadku Podbiegają pod płot i dziękując proponują że możemy wracać z nimi… Oczywiście zmęczeni już przebyciem zaledwie 80 km w ponad 4 godziny z kilkoma przesiadkami chętnie przystajemy na propozycję. Dopingujemy w 15 osób do końca i wynik już się nie zmienia. Wygrywamy. Psy szczęśliwe że się nas już pozbędą ładują nas na tył autokaru gdzie w śpiewach w dobrych humorach z piłkarzami wracamy na Kalisz. Takie to były czasy. Nas 15. Szacun dla obecnych. Opis SKIN ?Pozdro
KKS – Kania Gostyń 2:4 (2:1) 4.X.2003
Mecz z Kanią Gostyń nie przyciągnął na Wał Matejki wielu ludzi. Nas na stadion dotarło ok. 50 osób, powiesiliśmy flagę Fanatycy. Tym razem przy wchodzeniu obyło się bez żadnych ekscesów ( no może poza jednym wyjątkiem). Większość meczu padał deszcz, ale zgodnie z tradycją w II połowie, od kiedy na boisku było już nieciekawie większość z nas dopingowała piłkarzy. Momentami było nawet głośno. Po meczu piłkarze podbiegli podziękować, na co odpowiedzieliśmy im głośno jednym fajnym tekstem. Kibiców z Gostynia oczywiście nie było. Zamiast nich prowokowali nas piłkarze Kani, najpierw, gdy jeden z nich strzelił bramkę, podbiegł pod naszą trybunę, zdjął koszulkę i chciał nam bardzo pokazać jak cieszy się z tej bramki. Kilka osób już przeskakiwało płot, ale kopacz się oddalił. Również po meczu goście rozpoczęli świętowanie na boisku, a potem w szatni. Ich głośne śpiewy nie spodobały się części fanów, którzy weszli do budynku pod ich szatnię, ale nasi działacze załagodzili sytuację. Innych emocji nie było.
Widzów: ok. 200 (kibiców z Gostynia – 0)
Dąb Derby – KKS 0:0 12.X.2003
Zespół z Dębu rozgrywa swe mecze w Ostrzeszowie, gdyż ich boisko nie zostało dopuszczone do rozgrywek. Przeciwnik nie był atrakcyjny, ale kolejny wyjazd trzeba było zaliczyć. Pojechaliśmy autokarem w 36 osób w tym 1 fan Chrobrego. Niewiele zabrakło żeby z wyjazdu nic nie wyszło, ale ostatecznie kierowca się pojawił. Po drodze spokój nie licząc małego dozbrojenia:). Pod stadion dotarliśmy chwilkę przed meczem i co dziwne miejscowi działacze i zwykli ludzie odnosili się do nas przyjaźnie. Po krótkich rozmowach zaprosili nas nawet na stadion za darmo. Na obiekcie kilku z ochrony, jeden radiowóz drogówki i ze 20…strażaków. Warunki idealne, ale cały mecz spokój. W przerwie 6 naszych ruszyło sobie do pobliskiego baru i już na stadion nie wrócili:). Powiesiliśmy jedną flagę i staraliśmy się dopingować dobrze grających naszych piłkarzy. Doping był jednak kruchy, gdyż dla wielu osób z młodej ekipy był to pierwszy wyjazd i jeszcze sporo się muszą nauczyć. Po udanym meczu piłkarze podbiegli nam podziękować i mogliśmy już wracać do domu. Chcieliśmy wracać inną droga przez ostrów, jednak policja, której pod koniec meczu się już trochę zjechało nie pozwoliła na to i w jej asyście pojechaliśmy do Grabowa. Co do miejscowych to kilku zgredów miało bęben i kilka razy coś krzyknęło jednak żadnego zorganizowanego kibicowania nie było. Kolejny wyjazd zaliczony, szkoda tylko, że nasi z kadry nie dojechali, bo byłoby nas jeszcze więcej.
Widzów: ok. 150 ( 36 z Kalisza w tym 1 Chrobry)
KKS – Sokół Kleczew 3:2 (1:1) 18.X.2003
Kolejnym arcyciekawym naszym rywalem był zespół… Sokoła Kleczew. Na sektorze zasiadło nas prawie 60. Powiesiliśmy 2 duże flagi – Fanatyków i Kaliski Klub Sportowy. Jak działo się coś ciekawego na murawie pokrzyczeliśmy, trochę więcej jak zwykle pod koniec meczu, a po końcowym gwizdku mogliśmy cieszyć się z piłkarzami z kolejnych punktów. Na stadionie było też 3 dziadków z Kleczewa w szalikach swojego klubu:). Po meczu ustawiliśmy się na wracającego z Konina Piasta Gliwice, ale przed miastem przejęła ich policja i przewiozła dookoła. Jedno auto ich dogoniło, ale kibice Piasta nie wyrażali żadnej chęci, aby się zatrzymać a tym bardziej rozmawiać przez telefon. Widząc ich zachowanie oraz skład, w jakim jechali odpuszczamy.
Widzów: ok. 250
Jarota Jarocin – KKS 6:2 (2:1) 26.X.2003
Wyjazd do Jarocina miał być drugim najważniejszym po derbach, więc liczyliśmy na niezłą frekwencję. Niestety padający od rana deszcz i lenistwo wielu z nas spowodowało, że na PKP stawiło się tylko 44 fanów KKS-u. Frekwencje podratowali nasi niezawodni przyjaciele z Głogowa, którzy dotarli busem w 18 osób. Nasze nadzieje na wyjazd bez prewencji szybko prysły, gdy już na godzinę przed odjazdem podjechali na dworzec i spisywali każdego, kto zmierzał na mecz. Z Kalisza wyjechaliśmy w 62 osoby dość młodej ekipy. W Ostrowie przesiadka i spokojnie zmieniamy pociągi. Trzeba wspomnieć o jednym z miejscowych, który chyba chciał jechać tym pociągiem co my, ale przy salwach śmiechu w tempie sprinterskim opuścił dworzec… uciekł do kilku swoich kolegów którzy stali kawałek od dworca i mogliśmy oglądać 7-8 miejscowych napinki część I. W drodze do Jarocina trochę zaszalał kanar, ale dostał co chciał i więcej się nie pokazał. W Jarocinie czekało sporo policji i dołącza jeden z naszych, który przyjechał z Poznania. Na dworzec był spory kawałek, a że przyjechaliśmy równo z pierwszym gwizdkiem na stadion weszliśmy chwilę przed przerwą. Mała pochwała dla miejscowych działaczy, którzy po naszej ostatniej wizycie w Jarocinie na finale PP, (gdy zawołali za bilety po 7-8 zł) tym razem przygotowali dla nas bilety po 2 zł. Po wejściu okazało się, że policja została za płotem, a my w towarzystwie ok.15 miejscowych ochroniarzy poszliśmy na swój sektor. Mimo idealnych warunków miejscowi nic nie zrobili. Jak się okazało w ogóle nie mieli młyna (nie licząc dzieci i zgredów, którzy stali zaraz obok nas:)) Nie powiesili żadnej flagi, jedynie przez chwilę zawisła flaga Victorii Września, po czym znikła. Całe to ich towarzystwo z Jarocina (ok.30), Ostrowa (15-20), Wrześni (11), Krotoszyna (kilku) i Konina (5) liczyło może z 60-70 osób i stało na trybunie naprzeciwko nas. Z powodu braku policji wydawało się, że ich atak najkrótszą drogą przez murawę jest tylko kwestią czasu, ale wybrali inne rozwiązanie tzn. w przerwie większość z nich podeszła pod nasz sektor od strony bramy gdzie stała policja, w miejscu gdzie stali ochroniarze i podwójny płot z siatki…. Dla porównania z drugiej strony byliśmy odgrodzeni tylko… tasiemką. Zamiast jednak pomyśleć zrobili to, co chcieli tzn. odwalili napinki część II. Prym wiedli w tym ci napinacze sprzed PKP w ostrowie oraz kilku miejscowych, którzy dostali po głowach w Radlinie. Dzieliło nas może z 10 metrów i ogólnie wyglądało to bardzo zabawnie. Oczywiście na nic więcej ich stać nie było no może prócz rzucenia z takiej odległości w nas kilku kamieniami. Kilka minut się ponapinali przed reporterem TMK i poszli z powrotem na swój sektor. My obserwowaliśmy to wszystko z nieukrywanym śmiechem. Za komentarz niech wystarczy opinia jednego z ochroniarzy, który ich widząc stwierdził “idą największe cipy z Jarocina”:). Gdy wrócili na sektor coś tam uradzali zawzięcie i mniej więcej połowa z nich poszła na druga stronę stadionu, po czym się zmyła. W II połowie z boku sektora stanęło 3 miejscowych pseudoskinów, którzy w pijackim bełkocie do końca meczu wyśpiewywali pod naszym adresem trudno zrozumiałe obelgi. Kolejna porcja śmiechu to sytuacja, gdy do jednego z miejscowych dziadów, którzy na nas bluzgali podszedł koleś z ochrony i wypłacił mu z otwartej… więcej bluzgów z jego ust już nie padło. Co do nas to na siatce powiesiliśmy Cebulorza oraz flagę Chrobrego. Ta druga miała swój debiut, a widnieje na niej napis Chrobry i Kalisz każdy w barwach klubowych. Wywiesiliśmy też do góry kołami zdobytą flagę Jarocina. Co do dopingu to był raczej kiepski jedynie kilka razy głośniej coś zaśpiewaliśmy, a po bramce na 3:2 odpaliliśmy 5 rac. Po meczu piłkarze dziękują nam za przyjazd i idziemy na PKP. Po drodze mamy możliwość obserwowania tubylczych zwyczajów, gdzie zza każdego rogu wybiega grupka dzieciaków krzycząc obelgi w naszym kierunku, po czym wszyscy oni zbierają się na przejściu ponad torami wykonując różne cyrkowe popisy, średnia wieku to może 14-15 lat. Ot takie miejscowe klimaty… Droga powrotna z przesiadką w ostrowie mija szybko i bez atrakcji. Liczyliśmy na “coś” w Pleszewie i jak się okazało trafnie. Zaatakować chcieli hools Lecha. Było ich ok. 20 ale zostali wyczajeni przez psy, które obstawiały trasę przejazdu. Jeden z lechitów nie chciał się dać spisać i dostał z gumowej kulki w łokieć, po czym na chwilę trafił do szpitala. Pały zarekwirowały też Lechowi sporo cienkiego sprzętu… co zostawiamy bez komentarza. Szkoda mogło być naprawdę ciekawie. W Kaliszu jeszcze trochę pogadaliśmy z ziomkami, którzy wracają do Głogowa i na tym opis tego wyjazdu można zakończyć.
Widzów: ok. 1000 (nas 63 w tym 18 Chrobry)
KKS – Polonia Kępno 9:0! (4:0) 2.XI.2003
Mecze z Polonią Kępno jakoś zawsze są ciekawe. Tym razem graliśmy w Kaliszu, więc kibiców z Kępna oglądać nie mogliśmy. Zresztą nikt nie myślał nawet, że mogą się pojawić. Nas na sektorze ok. 50, powiesiliśmy Fanatyków oraz dawno niewidzianą flagę Wielkopolanie. Na murawie piłkarze strzelali jak na zawołanie, więc i na trybunach było wyjątkowo radośnie. Doping momentami naprawdę był głośny. Wspomnieć należy o bramkarzu z Kępna, którego zastąpił rezerwowy, a który gdy schodził został pożegnany brawami i szyderczym – dziękujemy- przez co bardzo się uniósł:). Po meczu piłkarze podbiegają pod trybunę i kto był mógł cieszyć się z rekordowego zwycięstwa. Innych atrakcji nie zanotowano. Z Kępna oczywiście zero…
Widzów: ok. 200 (nikogo z Kępna)
KKS – Olimpia Koło 0:0 8.XI.2003
Mecz z Kołem był ostatnim spotkaniem KKS-u w Kaliszu w tej rundzie. Chcieliśmy jakoś fajnie zakończyć sezon w Kaliszu jednak frekwencja na sektorze była mizerna. Było nas niecałe 50 sztuk, a powinno być dużo dużo więcej… Powiesiliśmy 3 duże flagi, a w II połowie jak zwykle dopingowaliśmy. Było do tego kilka flag na kijach, odpaliliśmy też 5 białych rac i sporo innej pirotechniki. Po raz pierwszy też kilka razy nieśmiało próbowali włączyć się do dopingu zwykli ludzie siedzący pod krytą. Po meczu piłkarze podbiegli przebić “piątki” pod płot i tak zakończył się ostatni mecz jesieni na Wale Matejki. Jak wiadomo w zeszłym sezonie mecz z Kołem przyniósł nieoczekiwane atrakcje, jednak tym razem było bardzo spokojnie, oczywiście nikt z Koła się nie pojawił. W czasie meczu 6 naszych fanów wspomagało Chrobrego podczas meczu z Zagłębiem w Głogowie. Po meczu część kakaesiaków browarami zakończyła rundę w Kaliszu:).
Widzów: ok.300 (nikogo z Koła)
Astra Krotoszyn – KKS 2:1 (0:0) 11.XI.2003
Niewiele brakowało a do Krotoszyna nie dotarlibyśmy wcale. Na PKP stawiło się nas zaledwie ok. 20 chociaż powinno być dużo więcej. Gdy staliśmy już na peronie okazało się, że pociąg jest mocno opóźniony i niestety nie ma żadnej szansy na przesiadkę na autobus w Ostrowie. Po chwili przyjechała też policja, która nie kryła zadowolenia, że nie mamy jak dojechać… Ostatecznie udało nam się załatwić busa i mocno spóźnieni wyjechaliśmy z Kalisza w 13 osób w tym 1 fan Chrobrego. W Krotoszynie byliśmy w trakcie II połowy, ale stanęliśmy obok stadionu a kilku z nas weszło na trybuny. Miejscowi mieli nawet młyn, co zdarza się chyba tylko przy okazji gry z KKS-em. Było ich od 30 w porywach do 50 osób. Na meczu było też kilku z Ostrovii. Mieli 4 flagi Astry i jedną w barwach Ostrovii. Odpalili też 6 rac, co nieźle wyglądało. Ogólnie widać było mobilizację miejscowych na ten mecz. Po meczu kilka razy przejechaliśmy między wychodzącymi ze stadionu kibicami Astry, co od razu wypatrzyli. Zostało, więc pod stadionem ok.30 miejscowych kozaków w większości w szalach Lecha i sporo innych ludzi “oczekujących” wydarzeń. Grupka ta została przez nas pogoniona, kilku oberwało, jeden wylądował w jakimś stawie. Potem zobaczyliśmy jeszcze kilku pod jakimś sklepem, ale szybko uciekli a jeden wbiegł za ladę…:) Po tych wydarzeniach w wesołych nastrojach wróciliśmy do Kalisza.
Nas 13 w tym 1 Chrobry
Astry: ok.50 w tym kilku Ostrovia
Victoria Września – KKS 5:0 (3:0) 15.XI.2003
Mecz z Wrześnią był pierwszym meczem rundy wiosennej, ale awansem rozegranym jeszcze przed zimą. Wydawało się, że będzie to jeden z ciekawszych meczy naszej ligi. Niestety tak się nie stało. Kilka dni przed meczem kaliska policja oświadczyła, że nie wyjedziemy z Kalisza itd. Zbiegło się to w czasie z pewną propozycją naszych rywali, więc ostatecznie autokar został odwołany, a “mecz” miał się odbyć poza boiskiem. Niestety po raz kolejny okazało się, że od kibica do frajera droga jest w naszym kraju bardzo krótka no i do niczego nie doszło. Szczegółów nie będzie, bo i po co i tak się nikt nie przyzna. Na tym opis tego niedoszłego wyjazdu można zakończyć. Może w następnym sezonie po raz pierwszy odwiedzimy normalnie stadion we Wrześni. CHWDP Nas 0
POLSKA – Szwecja 10.IX.2003 Chorzów
Tym razem z powodu zbliżających się derbów nie pojechaliśmy na kadrę większą grupa. Na Stadionie Śląskim pojawiło się 4 fanów Kalisza, którzy siedzieli na sektorze 26. Pod stadionem powtórka z ostatniego meczu, tzn. rządzi Ruch z Widzewem – w sumie ok. 200. Nie wchodzą jednak na stadion. Na stadionie najlepsze wrażenie robi ponad 100 osobowa ekipa ŁKS-u z Tychami. Na obiekcie nie dochodzi do żadnych ekscesów, dopiero po meczu na trasie połączone siły Widzewa i Ruchu (w sumie ok. 120), atakują hools LKS-u ( ok.70). Starcie kończy się zwycięstwem liczniejszej ekipy widzewsko- chorzowskiej. Przed meczem doszło tez pod stadionem do dziwnej sytuacji, gdy młoda ekipa Ruchu zaczyna skandować teksty w stylu – polskie świnie czy Polska bez Śląska. Nie trzeba chyba tego komentować a my już możemy mówić o Ruchu… Hozóf :). Nasi bez atrakcji późno w nocy dotarli do Kalisza.
Na meczu 4 z Kalisza
WĘGRY – POLSKA Budapeszt-11.X.2003
Na ostatni mecz eliminacji ME planowaliśmy się wybrać busem i autem. Ostatecznie wypalił tylko bus i wyruszyliśmy w 9 osób. Wyjechaliśmy w piątek popołudniu, a w Budapeszcie byliśmy już przed 6 rano. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na miasto. Okazało się, że jakimś trafem, że miejsce naszego postoju jest ulicą obok stadionu:). Pod stadionem spotkaliśmy pojedynczych pikników z Polski, potem kilka innych grupek na mieście. Część z nas ruszyła na poszukiwanie dobrej knajpki z jedzeniem, co wcale nie było takie łatwe, inni woleli skorzystać z usług…Striptizerek. Po powrocie na postój chodziliśmy, co jakiś czas pod stadion sprawdzać, co się tam dzieje, gdyż wiedzieliśmy o tym, że “coś” się na pewno będzie na kadrze tym razem działo. Do Budapesztu dotarło też 2 naszych ziomali z Chrobrego. Dwóch od nas poszło pod stadion po nich i okazało się ,że niedaleko stoi Widzew (50-60). Najlepszym motywem byli jednak kibice Polonii Bytom, którzy podeszli pod kasę po bilety ubrani powiedzmy w tzw. ciuchy chuligańskie m.in. 2 miało bluzy Polonii Bytom, a gdy widzieliśmy ich już przed samym meczem ci sami goście wyglądali zupełnie inaczej….po prostu przebrali się w jakieś bluzy adidasa itd. :). Pod stadionem spotkaliśmy także ok.15 gości z Górnika Wałbrzych i podobną grupkę z Karpat Krosno. W jednej z knajp obok stadionu siedzieli też kolesie w szalach ŁKS-u, ale po pojawieniu się Widzewa wyparowali. Przed meczem, gdy siedzieliśmy w jakimś barze podeszło do nas ok. 20 kolesi i gdy już myśleliśmy, że to Widzew okazało się, że to hoolsi Ferencvarosu Budapeszt. Pogadaliśmy trochę i trzeba przyznać, że atmosfera była miła. Przed samym meczem na stadionie doszło do niezłej zadymy na linii Widzew-Lech-Arka, a ochroną i policją węgierską. Poszło o to, że chciano zarekwirować kibicom Arki race no i wyszła całkiem solidna burda. Po chwili służby porządkowe przywróciły porządek, a koalicja W-L-A wbiegła na polskie sektory. Na bicie od Widzewa załapało się także 4 z Zawiszy. Po kilku minutach pod stadion podbiegła druga z koalicji tzn.: Legia- Sosnowiec- Bielsko – Elbląg, wszyscy ubrani w białe koszulki, rozpędzili stojących innych Polaków, a także kiboli Ujpestu. Legia proponowała też walkę Ferencvarosowi, ale Węgrzy nie podjęli wyzwania. Gdy okazało się, że na nasz sektor weszła wspólna ekipa Widzewa (40-50), Lecha (18) i po kilku z Ruchu i Arki jasne było, że nie mamy w tym sektorze czego szukać. Rozeszliśmy się po sektorze, a po przerwie przebiliśmy na sąsiedni sektor. Trzeba przyznać, że ekipa W-L-A wyglądała bardzo dobrze i zwrócili na siebie uwagę wszystkich, gdy oczyścili górę sektora z pikników, by móc zrobić na sektorze miejsce dla Legii i Sosnowca. Do dymu nie doszło, bo psy się chyba połapały i wprowadziły drugą koalicję na pusty sąsiedni sektor. Weszło ich tam ok.80, a wszystkich razem było ich 110 ( Legia – 50, Sosnowiec – 32, Bielsko -18 i Elbląg -10). Widzewiakom trochę miny zrzedły i do niczego poważniejszego między tymi ekipami już nie doszło, ani na stadionie, ani później po meczu. Na naszym pierwotnym sektorze byli jeszcze kibole z Wałbrzycha i Krosna, wisiały też flagi kilku innych mniejszych klubów, ale ich właścicieli trudno było rozróżnić w piknikowym tłumie. W drugiej połowie doszło do zabawnego incydentu, kiedy kilku Polaków odpaliło race, a za chwilkę była już przy nich ochrona, która chlustała wodą z wiader do kolesi trzymających race – taki węgierski patent:). Chcieli nawet zwinąć racowych, ale oburzyło to innych siedzących obok Polaków i dali sobie spokój. Po meczu piłkarze podbiegli pod polskie sektory i podziękowali za przyjazd, a nas trzymano potem co najmniej 30 minut na sektorach. Co do Węgrów to nie wypadli źle, mieli dość liczny młyn, potrafili głośno krzyknąć i ogólnie atmosfera była fajna. Powrót mieliśmy spokojny, zabraliśmy też do Kalisza jednego z naszych głogowskich przyjaciół. Na trasie prócz pikników i autokaru z Katowic (na granicy węgiersko-słowackiej), w którym jechali różni kibole z Polski nie spotkaliśmy nikogo i przed południem wróciliśmy zmęczeni do najstarszego miasta Polski.
Nas 9 z KKS-u:
POLSKA – SERBIA 4:3 Płock 16.XI.2003
Na kadrę do Płocka wybraliśmy się 2 busami w 21 osób. Bliskość Łodzi i Warszawy zapowiadała spore atrakcje, jednak ekipy z tych miast się nie pojawiły. Do Płocka dojechaliśmy szybko i bez atrakcji. Na miejscu był już Górnik (26) i zbierała się Petra. Na godzinę przed meczem z miejsca zbiórki ruszyliśmy pod stadion ok. 70-80 osobową niezłą ekipą. Pod stadionem czekaliśmy aż do rozpoczęcia meczu, ale nikt się nie pojawił. Praktycznie wszyscy wbiliśmy na stadion za darmo i weszliśmy na sektor na końcu trybuny głównej. Trzeba przyznać, że ludzi było sporo (prawie 10 tys.), a i stadion Wisły wygląda bardzo fajnie. Na płocie Petra powiesiła Nafciarzy a my naszą KKS Kalisz – Polska. Do 40 minuty nic się nie działo, aż niespodziewanie na drugim końcu trybuny pojawiła się spora grupa innych hools. Jak się okazało była to Lechia (60), Wisła i Śląsk (po 40-50) razem ok. 150 ludzi. Od razu ruszamy górą trybuny w kierunku gości. Dochodzi do pierwszego starcia tych z naszej grupy, którzy biegli na czele – z ekipą Ś-L-W. Wobec zdecydowanej przewagi starcie to raczej na korzyść rywali, jednak za chwilę, gdy dobiegają wszyscy ruszamy ponownie i gonimy ich, przy czym kilku obrywa. To starcie zdecydowanie dla naszej mniej licznej grupy. Po obu stronach pojawiły się sprzęty. Po jakimś czasie pomiędzy nas a gości wchodzi prewencja, a za chwilę otaczają nas już także z drugiej strony. W tym czasie część S-L-W atakuje frajersko zza policji kijami od flag z rozebranego straganu z pamiątkami i kilku z nas obrywa. Większość z nas kończy oglądanie meczu na przerwie i zmywa się ze stadionu. Tych, co nie zdążyli zwija policja w sumie 25 osób w tym 21 z Płocka i po 2 z Górnika i Kalisza. Kilka osób z obu stron rannych. Potem trwają ganianki z pałami po Płocku i ostatecznie dość późno wszyscy zbieramy się na miejscu zbiórki. Po jakimś czasie odjeżdżamy z Płocka wraz z Górnikiem. Droga do Kalisza spokojna, choć w jednym busie kierowca ledwo uratował skórę… Podsumowując fajny wyjazd i sporo się działo. Na pewno jest to dla nas jakaś odskocznia od IV ligowej codzienności. Jak się okazało następnego dnia szpital odwiedziło 2 naszych hools, z czego jeden został tam na dłużej… Było fajnie, szkoda tylko, że prócz S-L-W nie pojawił się nikt inny.
Nas 21
Chrobry Głogów – Polonia Bytom 10.08.2003
Dzień po inauguracji ligi w Kaliszu pojechaliśmy wesprzeć naszych kolegów z Głogowa, którzy na dobry początek podejmowali w Głogowie bytomską Polonią. Wyruszyliśmy autokarem w 30 osób. Jechaliśmy tak, żeby przejechać przez ostrów akurat w czasie zbiórki miejscowych, którzy wybierali się na swój wyjazd. Niestety nikogo nie zauważyliśmy i spodziewanych emocji nie było. Przed Głogowem czekał na nas spory oddział prewencji, wszyscy zostali spisani, sfilmowani i pod eskortą odtransportowani na stadion Chrobrego. Tam całą grupą weszliśmy za darmo, za co wielkie dzięki. Kibice Polonii przyjechali pociągiem już po rozpoczęciu meczu, sami mówią że było ich 69 z Bytomia, 12 z Piasta Gliwice, i po kilku z Odry Opole i Arki Gdynia. Co by nie mówią ekipa ta źle nie wyglądała. Na meczu doszło do dwóch incydentów, pierwszego, gdy usiedliśmy sobie obok klatki gości i w momencie wprowadzania ich na sektor niewiele zabrakło, a doszło by do starcia, choć więcej w tym wszystkim było wzajemnych krzyków. Do drugiego doszło w przerwie meczu, gdy kilku z gości ruszyło po flagi Chrobrego. Początkowo zostali niezauważeni, ale na szczęście biegli tak flegmatycznie, że w okolice flag dotarł tylko jeden, a to i tak w momencie, gdy już ok. 20 osób biegło w jego kierunku. Na ten widok z klatki wyskakuje Polonia, ale policja dość szybko wkracza i obstawia klatkę. W II połowie Chrobry bardzo fajnie zaprezentował się od strony ultras, odpalili race, świece dymne itp. Mieli też balony w barwach, ale najfajniej wyszły chyba małe chorągiewki. Doping taki sobie, ale upał dawał się wszystkim we znaki. Na płocie wisiała nasza duża flaga Kaliski Klub Sportowy i drugą mniejszą powiesił Chrobry. W młynie było nas razem ok.90 osób. Kibice gości dopingu nie robili, wywiesili tylko jedną flagę Odry Opole. Po meczu zostaliśmy trochę na grilla i piwko i wróciliśmy dość szybko do Kalisza, mocno zazdroszcząc Chrobremu III ligi…. Na koniec podziękowania dla jednego z naszych cudzoziemców, który sporo dorzucił do wyjazdu!.
Widzów: 1500 – gości 69 Polonia Bytom, 12 Piast Gliwice, po kilku Opole i Arka
CHROBRY – Śląsk Wrocław 23.8.2003
Był to chyba najważniejszy mecz w Głogowie w tym sezonie. Nie mogło nas tam zabrakną. Na dwa dni przed meczem na spotkaniu kibiców z zarządem prezes Chrobrego oświadczył, że nie zostaniemy wpuszczeni na głogowski stadion – uwaga – jako główne niebezpieczeństwo…Pozostawimy to bez komentarza, bo na stadionie znów na hasło – Kalisz- weszliśmy za darmo a z nami spora grupa kibiców z Głogowa:). Pojechaliśmy autami w 19 osób, a z powodu braku aut nie wszyscy chętni mogli dotrzeć do Głogowa. Droga mija bez atrakcji, po drodze zabieramy jeszcze jednego fana KKS-u. Kibice z Wrocławia przyjechali w dwóch grupach, pierwsza pociągowa ok.60 osobowa ekipa była na stadionie już sporo przed meczem, główna grupa dojechała w trakcie I połowy i trzeba przyznać, że konwój ok. 30 aut i busów zrobił spore wrażenie. Śląsk wywiesił 5 flag, trochę podopingował i to właściwie wszystko. Żadnych atrakcji ultras czy hools. Przyjechali, postali, pojechali – to wszystko. W Głogowie mecz wywołał spore zainteresowanie i mimo padającego deszczu było nas razem ok. 150 osób w młynie. Chrobry jak zwykle zaprezentował się ekstra od strony ultras, były race, świece, balony, flagi na kijach i debiut nowej sektorówki. Doping momentami niezły. W trakcie drugiej połowy jeden z naszych jak gdyby nigdy nic wyszedł z sektora, przeszedł cały stadion i gdy zostało mu już tylko kilka metrów do flag Śląska został złapany i skończył na…izbie. Inny z kaliskich fanów został zatrzymany przez policje gdy opuszczał stadion, tym razem za próbę wywołania awantury na meczu Chrobry – Polonia Bytom. Z izby naszego nie udało się wykraść, natomiast drugi na szczęście po ok. 2 godzinach został wypuszczony. Po meczu fani Chrobrego zaprosili nas do knajpy, gdzie było bardzo przyjemnie, jednak nie zabawiliśmy tam długo licząc na atrakcje w drodze powrotnej, których zresztą nie było. Fajny mecz, duża grupa gości, ładna prezentacja Chrobrego i przyjemna impreza po meczu. Za wszystko wielkie dzieki!
CHROBRY – Zagłębie Sosnowiec 8.XI.2003
Trzeba przyznać, że nasi przyjaciele na brak ciekawych meczów narzekać nie mogą. Tym razem wypadło niestety tak, że graliśmy swoje mecze w ten sam dzień i do Głogowa wybrała się skromna 6 osobowa delegacja kaliskich fanów. Jako środek transportu wybrano pociąg, najpierw 4 osoby wyjechały nocnym do Leszna, gdzie odebrało ich auto z Głogowa – za co dzięki wielkie, pozostała dwójka wyruszyła wcześnie rano tym razem przez Wrocław. Fani Chrobrego kilka tygodni przygotowywali się do tego meczu i trzeba przyznać, że wypadli bardzo dobrze. Zgromadzili najliczniejszy od kilku lat młyn – ok.200 osób. Oczywiście ultras na najwyższym poziomie, najpierw na rozpoczęcie meczu poszło 10 rac, a później na rozpoczęcie II połowy na sektorze odpalono kolejne 60 rac. Były też ognie bengalskie, wulkany i małe świece dymne. Wszystko to w towarzystwie balonów, transparentów, flag na kijach i kartonów dało naprawdę ekstra efekt. Ciekawe, kiedy my zrobimy w końcu coś takiego:). Sami fani Chrobrego przyznali, że była to ich najlepsza prezentacja w historii. Spodziewano się także bardzo licznej grupy z Sosnowca, jednak na sektorze gości zasiadło tylko ok. 60-70 osób, odpalili też 10 rac. Po meczu do Głogowa dotarła chuliganka Zagłębia, która tego dnia walczyła z Lechem. Walczono po 50 i walka w kilkadziesiąt sekund zakończyła się zwycięstwem pyr… Po końcowym gwizdku grupka fanów Chrobrego wbiegła na murawę w celu wymierzenia sprawiedliwości sędziemu drukarzowi, jednak do niczego nie doszło z powodu policji. Po meczu nasza 6 została ugoszczona bardzo konkretnie a ci co byli mają za co dziękować:). Rano cała 6 + 1 fan Chrobrego wyjechali pociągiem do Wrocławia, a potem bez atrakcji dotarli do Kalisza. Jeszcze raz wielkie dzięki za przyjęcie.
Chrobrego 200 w tym 6 KKS – Sosnowca ok. 70
30 lipca 2003 – ZDOBYTE 3 FLAGI KONINA!
30 lipca inauguracyjną akcję przeprowadziła młoda kaliska grupa – Młode Wilki’03. Celem byli kibice z Konina wracający z meczu pucharowego z Poznania. Pociągiem jechało ich 8 pozostali jechali autami. Ekipa pociągowa została obita i wykasowana z flagi i szali. Nie stawili oporu. Wracając jedno nasze auto zauważa jedno auto konina, ale po zatrzymaniu się obok rywale uciekli do lasu w tempie iście sprinterskim. Byli to starsi kibice tego klubu mieniący się hoolsami:). Z pozostawionego auta zabraliśmy kolejne dwie flagi. Na koniec małe uzupełnienie otóż kibice z konina rozpowiadają na swoje usprawiedliwienie, że użyto ostrego sprzętu – jest to kompletna bzdura, kilka sprzętów było, ale żadnych niebezpiecznych narzędzi. Jeden z pociągowych mocniej oberwał i tak sobie to wymyślili. Nie komentujemy tego, jedynie zachowanie starszych tchórzy z auta wzbudza niemały śmiech. Jako ciekawostkę można podać, że jeden z rywali polał się w gacie, inny wzywając policję, a jeszcze inny bez zahamowań pokazywał, który z kolegów ma flagę. Ogólnie zdobyliśmy 3 duże flagi – KS Górnik Konin – znaną nam m.in. z derbów, nową ZTR oraz największą w barwach z napisem KONIN. Na plusie są też 4 szale i bluza zatorze-konin.