CERAMIKA O. – KKS
8.IX.95.
Cała sprawa miała miejsce kilka tygodni wcześniej na meczu w Łodzi pozew Lechia Gdańsk.W przerwie tego spotkania podeszło do mnie i Kszanego oraz paru innych osób z Kalisza kilku kiboli z Opoczna’ doprosili nas ,abyśmy przyjechali do nich na mecz z naszym KKS-em!
Mówili ze chcą zrobić z nami oficjalną zgodę.Obiecałem im wtedy że przyjdziemy ,więc trzeba było jechać.Postanowiliśmy,że wybierzemy się tam razem z piłkarzami autokarem klubowym.Było nas trochę za dużo bo 20,ale po maksymalnym wykorzystaniu miejsca zmieściliśmy si wszyscy. Droga do Opoczna dłużyła się strasznie.był to najdłuższy jeżeli chodzi o kilometry wyjazd na III ligę. Na miejscu jesteśmy trochę przed czasem. Najpierw udajemy się na główną trybunę stadionu Ceramiki, gdzie spotykamy znajomych z meczu z Lodzi. Powoli zbiera się także młyn kibiców z Opoczna. Znajomi kibole proponują, żebyśmy udał się na przeciwną stronę stadionu, gdyż trybuna,którą zajęliśmy powoi zaczyna zapełniać się miejscowymi zgredami. Rzeczywiście na stadionie jest dużo ludzi jak na III ligę ok.2500. Wywieszamy 6 flag w tym jedną – największą rozkładamy na wale za jedną z bramek. Przyjaciele z Opoczna zadbali także o picie, którym raczyli nas zarówno przed, po oraz w czasie meczu. Zachowali się ok. Zaczyna się mecz, w którym debiutuje w KKS były zawodnik Petrochemii Płock – Jacek Orapiński.
Nasi piłkarze nie potrafili uporać się z szybkimi napastnikami Ceramiki. Doprowadziło to do klęski naszego zespołu 7:1. Jedyną bramkę dla Kaliskiego Klubu Sportowego zdobył Arek Kranc. Smaku porażki dopełnił także Piotr Witoń, który nie wykorzystał karnego. Mimo to przez cały mecz prowadziliśmy doping. Często krzyczeliśmy też hasła przychylne Ceramice. My najczęściej po prostu “Ceramika”, a oni “Opoczno też przyjacielem Kalisza jest”. Krzyczeli także “Nic się nie stało KKS nic się nie stało”, gdy nasza drużyna traciła kolejne bramki. Po moczu ku zdziwieniu miejscowych wpadamy na murawę (wartę ponoć kilku miliardów) i ściskamy naszych piłkarzy. Później idziemy – ku niezadowoleniu miejscowych ochraniarzy przez boisko w kierunku młyna Ceramiki, później to już same śpiewy i uściski. Wymieniamy się na szale, dajemy także miejscowym jedną z naszych flag. Oni swoją dadzą nam w Kaliszu. Młyn Opoczna liczył ok.100 osób szkoda tylko,że większość to jeszcze bardzo młodzi kibice. W drodze powrotnej podnosimy na duchu naszych piłkarzy. Do Kalisza docieramy ok.godziny 23. Mimo porażki naszych ulubieńców do domów wracamy zadowoleni.
Widzew – Stomil
Jest godzina 9.10,wraz z kumplami udajemy się na mecz Widzewa ze Stomilem. W pociągu rozpoczynamy ostrą balangę wraz z kolegą z Nowego Miasta tj.picie,śpiewy,demolka. W pociągu dostajemy cynk od kanara,że na dworcu w Lodzi stoi ŁKS, którzy świętują tam 84 Święto Niepodległości. Po rozmowach z kumplami doszliśmy do wniosku, aby wysiąść w Pabianicach i do Lodzi dojechać tramwajem. Pod stadionem Widzewa spotykamy Rafała z Ostrzeszowa oraz kumpli z Błaszek, z którymi później wracamy razem do domu.
Jest godzina 16. rozpoczyna się mecz, na stadion wprowadzani są kibice Stomilu,jest ich wg.nas ponad 100. W pierwszych minutach spotkania prowadzenie obejmuje drużyna z Olsztyna, gdy strzelają drugą bramkę cały stadion zaczyna kilkakrotnie powtarzać słowa “Jebać Stomil …” Jednak piłkarze Widzewa po utracie dwóch bramek nie tracą ducha walki i po strzałach Marka Koniarka piłka dwukrotnie ląduje w siatce. Wynik ten nie zadowolił ani piłkarzy,ani kibiców, ponieważ był to mecz zaległy i drużyna miała szansę na mistrza jesieni. Po meczu udajemy się na tramwaj, który dowozi nas do Pabianic. Do odjazdu pociągu mamy jeszcze dużo czasu,więc udajemy się zwiedzić Pabianice, po drodze zaczepiają nas goście,którzy mówią, że musimy być twardzi, aby chodzić w szalach Widzewa po dzielnicy LKS-u. Do Kalisza dojeżdżamy bez kłopotów.
W wyjeździe na mecz pociągiem brali udział:
Kaka,Riki,Koło,Grzegorz i Sedes. Innym pociągiem jechał jeszcze Kali z kumplem, byli też kumple samochodem.
Artykuł napisali dla Was: SEDES i GRZEGOR
KKS – GKS Bełchatów
Na ten mecz szykowaliśmy się od dawna. Mieliśmy wprawdzie pewne obawy, że mecz nie dojdzie do skutku z powodu śniegu i mrozu. Nasze obawy nie potwierdziły się i mecz został rozegrany. Przed meczem szliśmy na trybunę naprzeciw budynku klubowego i tam właśnie znajdować się będzie nasz młyn. Cały czas dochodzili kolejni kibice, w pierwszej połowie było nas szalikowców ok.80. Wywiesiliśmy 8 flag, mieliśmy też jedną flagę na kiju. W pierwszych 45 minutach prowadziliśmy w miarę niezły, choć słabo zorganizowany doping (jeżeli już ktoś przychodzi do młyna to niech da coś z siebie). W drugiej połowie młyn zaczął maleć(zachowanie typowe dla burów nie zaś dla prawdziwego ultrasa, który powinien zostać ze swoją drużyną przez całe spotkanie. Na końcu spotkania pozostało nas niewielu ponad 20. Mimo porażki naszych piłkarzy 7:0, gdy schodzili z boiska towarzyszył im okrzyk najwierniejszych kaliskich szalikowców: “Nic się nie stało, KKS nic się nie stało”, meczu tym przyjmowane były zapisy na wyjazd do Konina na sparing Widzewa z Górnikiem Konin, można było także nabyć drugi numer naszej gazetki.
Rzeczywiście z Bełchatowa nikt nie przyjechał.Na wyróżnienie wśród szalikowców zasługują Ci, którzy mimo zimna i porażki pozostali z płkarzami do końca spotkania.
Piast Błaszki – KKS
Na mecz ten planowaliśmy udać się kilkudziesięcioosobową grupą. Na dworcu PKP mimo ogromnego mrozu stawiło się około 35 kiboli KKS-u. Przyszli i choć w tym czasie rozgrywany był mecz ekstrakklasy w siatkówce Augusto z Gedanią Gdańsk.
Na dworcu czekaliśmy na osobowy do Łodzi, gdyż tylko taki staje w Błaszkach. Po wejściu do pociągu zajmujemy jeden wagon. Przez całą drogę ciągłe śpiewy. Gdy wysiedliśmy z pociągu na dworcu “Błaszki” okazało się, że jesteśmy w jakiejś wsi a do miasta jest jeszcze ładnych parę kilometrów. Przeszliśmy przy ciągle padającym śniegu ze dwie wioski, widzieliśmy zdziwienie na twarzach ludzi, którzy nas mijali (fajnie wygląda pomarańczowa grupa idąca przez pola przy temperaturze dużo więcej niż -10 stopni).
Gdy doszliśmy w końcu na stadion mecz trwał już kilka minut. Na stadionie było kilkadziesiąt osób, w tym kilku w szalach Widzewa. Weszliśmy na trybunę i wywiesiliśmy dwie flagi. Większą część meczu prowadziliśmy lepszy bądź gorszy doping wywołując zdziwienie nawet u naszych piłkarzy.
Miejscowi szalikowcy Widzewa (było ich 5) kibicują Piastowi, który ma duże szanse na awans do III ligi. Okazało się, że kilkakrotnie pokazali si na już IV ligowych stadionach. Chcieli z nami zgody lecz w naszej ekipie były zdania podzielone. Możemy być przyjaciółmi a o oficjalnej zgodzie pomyślimy później. Ustaliliśmy, że pojedziemy z nimi do Skalmierzyc, a oni przyjadą do nas na mecz derbowy z Ostrowem.
Po meczu wygranym przez naszych piłkarzy 4:3 po niewielkich kombinacjach zabraliśmy się do Kalisza z piłkarzami autokarem! Trzech naszych kolegów zrezygnowało ze ścisku i postanowi wrócić do naszego grodu okazją. Byli to Artur, Gibon i Gogi. Wyjazd mimo strasznych warunków pogodowych uważam za niezły.