29 sierpnia 1998 – IV liga: Włókniarz Pabianice – KKS KALISZ 1:1
Po odpuszczeniu wyjazdu do Brzezin na Start skupiliśmy się w całości na znacznie atrakcyjniejszym pod względem kibicowskim wyjeździe do Pabianic. Mobilizacja okazała się udana, gdyż na kaliskim dworcu zebrało się około 60 szala (w tym 1 Chrobry). Zaraz po wejściu do pociągu K za pomocą łańcucha zapewnia dodatkowe źródło świeżego powietrza pozbywając się szyby w jednym z okien. Na pytanie kanara: kto to zrobił, pada odpowiedź: „to już tak było” i ruszamy w drogę, która mija nam bez atrakcji. W Pabianicach czeka na nas komitet powitalny w postaci sporego oddziału mundurowych. Z uwagi na ich obecność pozbywamy się sporej ilości sprzętu różnego asortymentu. Spotykamy miejscowego widzewiaka, który instruuje nas, w który autobus mamy wsiąść chcąc udać się na stadion. W autobusie linii numer 1 wesoła atmosfera – K łapie starą babę za dupę, przez co stojący za nią koleś musi się gęsto tłumaczyć;) Po dotarciu na stadion okazuje się, że i tu oczekują na nas mundurowi, którzy odbierają nam praktycznie cały sprzęt będący na naszym wyposażeniu tego dnia. Wchodzimy na obiekt (oczywiście bez biletów), który przypomina ruinę – krzaki do pasa, zero ławek itd. Po zajęciu miejsca na stadionie obstawia nas tylko jedna kabaryna. Czekamy na rozpoczęcie meczu i widzimy zbliżających się do nas dwóch żołnierzy, którymi okazują się dwaj nasi przyjaciele z Głogowa – B i Z, którzy w tamtym okresie lubili podróżować po kraju na takim patencie:) W pewnym momencie przez płot od strony hali przeskakuje około 40 miejscowych i zaczynają ciskać kamieniami w naszą stronę. Odległość z góry przesądzała o tym, że żaden z kamieni nie doleci, ale przyznać trzeba, że wyniki w rzucie kamieniem osiągali nadzwyczaj dobre. Po tym jak kończy im się amunicja my przechodzimy do kontrataku i zaczynamy biec w ich stronę. Oni tez zaczynają biec, tyle tylko, że w tym samym kierunku, co my i po chwili znikają za płotem. W trakcie meczu dojeżdża do nas dwóch małolatów taksówką. W drugiej połowie istne oberwanie chmury, a w naszym sektorze zabawa w najlepsze. Pieski w tym czasie zamknęły się w swojej metalowej budzie. Co w niej robili nie wiem, powiem tylko tyle, że szyby były mocno zaparowane;) Ale to może od deszczu;) Kiedy dwójka naszych „taksówkowych” postanawia wracać próbują ja zaatakować miejscowi. Ruszamy na nich, lecz znów ratują się ucieczką. Mecz się kończy, a do odjazdu pociągu zostaje jeszcze sporo czasu. Milicjanci wiedząc, że właśnie skończył się mecz koszykówki na hali obok postanawiają skierować nas do knajpy na stadionie. Okazało się, że przebywają tam Helgi z Niemiec, które właśnie grały z miejscowymi w kosza. Szybko znajduje się kilku chętnych, którzy postanawiają sprawdzić swoje możliwości językowe. Po jakimś czasie udajemy się na przystanek gdzie żegna nas cmentarna zjawa;) i jedziemy na dworzec. Na dworcu opanowujemy jedna z sal, w której słynący z barwnych przemów NR wygłasza jedna z nich. Wszyscy świetnie się bawią poza biletową babą, która wzywa pały do zaprowadzenia porządku. W końcu nadjeżdża pociąg i udajemy się w drogę powrotną. W Zduńskiej Woli uszkodzony zostaje jeden z wagonów, co powoduje nieprzewidziany godzinny postój. Męty eskortują nas do Sieradza, gdzie mamy przesiadkę. Do Kalisza docieramy po 23. Zajebisty wyjazd!
Nas: 60 (w tym 3 Chrobry) Miejscowych:40
6 września 1998 – IV liga: Polonia Kępno – KKS KALISZ 0:0
Zapowiadał się „elektryczny” wyjazd. Jednak mimo tego, albo może właśnie dlatego na dworcu zbiera się garstka osób – może 20. Kręcimy się przed dworcem, w pewnym momencie jeden z nas bierze solidny rozbieg i wskakuje jakiemuś dziadowi „na barana”, po czym zaczyna się galop w kierunku wejścia na dworzec;) Po jakimś czasie udaje nam się opanować jeźdźca i jego pojazd może się spokojnie oddalić na bezpieczna odległość:) Przemieszczamy się na peron i tu powtórka akcji sprzed chwili, z ta różnicą, że zaatakowana zostaje „klozet babcia”, która z balastem na plecach z wrzaskiem wpada do swojej siedziby. Prawdziwy dzień konia naszego kolegi:) Postanawiamy jechać do Ostrowa „19″ i tam złapać pociąg do Kępna. Ostatecznie do autobusu wsiada nas 13 (w tym 2 Chrobry i 1 Pogoń Szczecin). W pojeździe znów daje znaki nadpobudliwość naszego kolegi, który tym razem atakuje jednego z pasażerów kopem w twarz. Szybko go temperujemy i jakoś udaje nam się uspokoić sytuację. Po drodze wsiadają kanary, które za nic w świecie nie chcą się ugadać. W końcu życzą sobie takiej sumy, która spokojnie pozwoliłaby nam dojechać do Ostrowa taksówkami, więc zostają wyśmiani i wybieramy druga opcję, czyli interwencje milicjantów w tej sprawie. Będąc już w Ostrowie, stojąc na światłach przy komendzie otwieramy awaryjnie drzwi i opuszczamy pojazd (jeden z nas tak się zamyślił, że o tym fakcie musiała poinformować go życzliwa staruszka słowami: „Pan nie wysiada? Wszyscy Pana koledzy wysiedli.”;) Wysiadają też kanary i udają się szybkim krokiem w kierunku komendy. Nasz bohater dnia pomaga im kopami osiągnąć większa prędkość. Spokojnie udajemy się na dworzec. Po jakimś czasie pojawia się dwóch mundurowych z zapytaniem: „czy to Wy jechaliście bez biletów i pobiliście kontrolerów?”, na co my zgodnie z prawda odpowiadamy, że nie;) Nadjeżdża nasz pociąg i wysiada z niego kilku krótko obciętych młodych mężczyzn. Jednak okazuje się, że są to jarocińscy skini, którzy przyjechali do Ostrowa na gościnne występy w związku z odbywającym się tutaj koncertem muzyki alternatywnej. Bez problemów docieramy na stadion w Kępnie. Niestety z niewiadomych powodów nie chcą nas wpuścić na stadion bez biletów przez bramę, więc wchodzimy na bezczelnego bez biletów przez płot znajdujący się tuz obok bramy. Okazuje się, że dojechało od nas jeszcze jedno auto i jest nas ostatecznie 18. Wieszamy flagę i ruszamy z dopingiem. Spiker prosi o odsłonięcie reklamy, którą zasłoniła powieszona przez nas flaga, wobec czego chłopaki z Głogowa demontują reklamę i przenoszą ja w inne miejsce przy naszym aplauzie i nawoływaniu spikera: „prosimy kibiców z Kalisza o oddanie reklamy”;) Przez całą pierwszą połowę montuje się coraz liczniejsza grupa miejscowych, którzy gromadzą różnego rodzaju akcesoria „kibicowskie” i co chwilę informują nas o mającym odbyć się dymie w przerwie meczu, co jednak większego wrażenia na nas nie robi. Zauważyć wypada, że na całym obiekcie było może w porywach 4 mundurowych. Warto zaznaczyć, że miejscowi stali jakieś 30 metrów od nas i nie oddzielał nas żaden płot, a więc warunki do tańca jak znalazł. Pierwsza połowa się skończyła i zapowiadanych atrakcji brak wobec czego o takowe postanowiło zadbać 2 Kakaesiaków, którzy urządzili sobie konkurs tańca nowoczesnego:) Po rozpoczęciu drugiej połowy miejscowi przypuszczają atak na naszą grupkę. Liczebnie nie wygląda to dobrze: nas 18, ich jakieś 60. Ściągamy flagę i przeskakujemy przez płot na bieżnię, tak żeby mieć chociaż przewagę jeśli chodzi o warunki terenowe. Zaczyna się wymiana wszelakich przedmiotów latających. Miejscowi nie maja odwagi na przeskoczenie płotu i znalezienie się na bieżni. Mecz przerwany. Po jakimś czasie kilku mundurowych uspakaja sytuację. Przenosimy się na drugą stronę stadionu. W zamieszaniu Głogowianie tracą plecak i kurtkę. Po chwili odzyskują jedynie bodajże plecak. Zauważamy brak naszego bohatera dnia, który po chwili się odnajduje. Okazuje się, że tak bardzo zmęczył go taniec w przerwie, że postanowił uciąć sobie drzemkę na sektorze i nawet awantura nie przerwała jego błogiego snu:) Wychodzimy nieco przed końcem meczu żeby zdążyć na pociąg. Liczyliśmy na kolejny atak miejscowych i nie zawiedliśmy się. Nasza 5 zapakowała się do auta, wobec czego zostało nas 13. Będąc na dworcu dozbrajamy się w kamienie z torowiska i czekamy na miejscowych. Po jakimś czasie widzimy zbliżająca się w naszym kierunku sporą grupę miejscowych – około 60 osób. Zgodnie z zasadą, że najlepszą obrona jest atak, dozbrajamy się w sprzęt (połamane ławki, kosze na śmieci, butelki) i z bojowym okrzykiem ruszamy na przeciwników, którzy chyba nie przewidzieli takiego obrotu sprawy i zatrzymują się, po czym palą wrotki! Wracamy na peron gdzie na naszej drodze staje „władza” w postaci jednej „Pani Policjantki”, która prosi nas o wyrzucenie wszystkich niebezpiecznych przedmiotów;) Odjeżdżając z Kępna widzimy będącą w bezpiecznej odległości grupkę miejscowych kozaków pokazująca jakieś dziwne gesty. W Ostrowie czekają na nas niebiescy, którzy zatrzymali pociąg do Kalisza, tak byśmy na niego zdążyli. Spokojnie dojeżdżamy do Kalisza. Wyjazd super! Później nasze popisy można było oglądać w kaliskiej kablówce, która retransmitowała to spotkanie. Sporo o tym meczu pisała prasa regionalna.