1) ARKA GDYNIA – KKS nie odbył się 10.III.01
Czyli – mecz odwołany, kibice zatrzymani.
Właściwie nie ma, o czym pisać. Wiadomo było jak ważny był to mecz. Jeszcze kilka dni przed wyjazdem wydawało się, że frekwencja nie będzie zła, ale im bliżej godziny zero, czyli odjazdu z Kalisza chętnych ubywało. Zrozumieć można jeszcze tych, którzy od początku twierdzili, że nigdzie się nie wybierają, ale wielu innych jakoś zaskakująco szybko znalazło tanie usprawiedliwienia, ale to ich sprawa. Źle też wyszło, że był to pierwszy mecz wiosny i od razu taki wyjazd. Niewielu liczyło, że pojedziemy, ale chętni się znaleźli. Szacunek dla nich. Wyjeżdżaliśmy pociągiem w nocy. Na dworcu pojawiło się jakieś 30 osób , ale kilku przyszło tylko po to ,żeby popatrzeć , albo żeby nikt nie miał do nich pretensji , że się nie pojawili. Wyjechało 23 osoby w tym fan Chrobrego, który przyjechał z Warszawy kilka godzin wcześniej. Podczas postoju w ostrowie kilka osób nie wytrzymało napięcia i myśląc, że nikt ich nie widzi ulotniło się z pociągu. Ich sprawa ja tego nie rausze chyba komentować. Do Ostrowa dojechał też jeden samochód, a w nim chłopaki ze sprzętem, gdyby miejscowi mieli jakieś szukali rozrywki. Było cicho i spokojnie. W ostrowie umówiliśmy się też z Chrobrym, ale 6 naszych ziomali policja i kanar wyprosiły z pociągu w Krotoszynie, czyli jedna stację przed ostrowem. W dalszą drogę ruszyli tylko Ci, którzy zdecydowani byli jechać do końca, a na końcu czekał oklep. Na następnej stacji w Pleszewie do pociągu wpadła policja i wysiadka.
Jeden z niespodziewanych gości w kominiarce myślał, że zrobi dobre wrażenie, ale został olany. Policja powiedziała, że mecz jest odwołany, i że na każdej następnej stacji będą nas wyrzucać. Nie miało to już znaczenia, gdyż pierwszy pociąg był jedyny, którym mogliśmy na czas dojechać do Gdyni. Mimo to 3 osoby dotarły do Poznania , niestety rozkładu się nie oszuka. Za kilka godzin dowiedzieliśmy się, że mecz został odwołany z powodu fatalnego stanu boiska w Gdyni ( wersja oficjalna), wersja nieoficjalna mówi, że działacze Arki nie zdążyli zatwierdzić do gry kilku swoich piłkarzy. Decyzja zapadła w piątek o 18:30 ale nas nikt nie powiadomił. Tak więc wyszliśmy na tym najgorzej. Nie wiem czy jest sens po raz drugi wybierać się do Gdyni, pewnie ekipa słabsza już być nie może. Siekiery i rakietnice nie załatwią wszystkiego jak nie będzie ekipy… Tak, więc Arka przełożona, ale po raz drugi do Gdyni chętnych pewnie zabraknie. Oj tak strach ma wielkie oczy…
Nas 23+ 7 Chrobry nie dojechało
2) KKS – pauzuje 17.X.01
Niestety po raz kolejny na murawę nie wybiegli nasi piłkarze a powodem jest zniknięcie z piłkarskiej mapy kraju jeszcze nie tak dawno drugoligowej Odry Szczecin. Piłkarze pojechali na sparing z innym trzecioligowcem z Wrocławia, który przegrali 4:6 i wybrali się na mecz I ligi Śląsk – Pogoń
3) Zawisza Bydgoszcz – KKS 0;0 24.III.2001
Czyli – cztery godziny oczekiwania na atak WIDZÓW : 100
Wyjazd do Bydgoszczy zapowiadał się bardzo ciekawie od strony kibicowskiej. Mecz miał się odbyć przy sztucznym świetle na głównej płycie Zawiszy. Niestety dwa dni przed meczem okazało się, że kopacze grać będą na jakimś bocznym klepisku, bo główna płyta przygotowywana jest na mecz Polska – Szkocja. Plan był taki – rano wyruszyć autokarem do Zduńskiej, a stamtąd pociągiem do Bydgoszczy. Plan popsuła pogoda gdyż całą noc i rano w Kaliszu ostro sypał śnieg. Były nawet wątpliwości, czy mecz się odbędzie, ale piłkarze jechali, więc my też. Zmienił się tylko środek transportu. Okazało się, że w taką pogodę nie ma szans na dojechanie na czas do Zduńskiej. Przełożyliśmy wiec wyjazd później i jechaliśmy do końca autokarem. Od rana przy dworcu czekała psiarnia, ale nasz kierowca zrobił ich lekko w konia podając inną trasę niż jechaliśmy. Wobec tego obyło się bez eskorty. Niestety frekwencja nie była za dobra. Zaledwie 33 sztuki i sporo wolnych miejsc. Nie przyszła też część, która była rano na pociąg. Trudno , ale dla wielu z was wyjazdy kończą się na takim Kępnie czy Sieradzu. Po co jechać tam ,gdzie można dostać po łbach. Droga minęła spokojnie, poza małym incydentem, gdy kilku młodych rozebrało płot przy sklepie. Właściciel już dzwonił na policje, ale dostał piwko i przestał buczeć. Nastrój momentami, podsycany przez K był naprawdę bojowy, ale chyba połowa wycieczki nie za bardzo wiedziała, w co się pcha. Jeden z nas czekał w Zduńskiej i dojechał do Inowrocławia, gdzie na dworcu czekała ok. 30 osobowa młodzieżowa ekipa miejscowego Zawiszy. W samej Bydgoszczy przejęła nas psiarnia i zawiozła na stadion. Pod stadionem stało kilkunastu typków z Zawiszy, ale nic się nie wydarzyło. Zdziwiła nas bardzo mała ilość policji, która nic nie wiedziała o wzajemnym nastawieniu fanów. Na stadionie było trochę ochrony, która zaprowadziła nas na balkon, skąd mieliśmy całkiem niezły widok na boczne boisko. Jeszcze przed meczem jeden z nas poszedł na bok i wrócił z numerem Zawiszy. Jadąc do Bydgoszczy wiedzieliśmy, że miejscowi będą chcieli odbić na nas stratę swojej niezłej flagi i wybraliśmy 15 osób do ewentualnego dymu. Przed meczem pod stadion zaczęło zjeżdżać się coraz więcej aut z fanami Zawiszy, którzy podeszli w naszą stronę. Wielu z nas już wtedy odwidziało się solówek, bo trzeba przyznać, że ta 30 osobowa ekipa WKS-u robiła naprawdę bardzo dobre wrażenie. Nie wnikam czy byli to tylko kibice – na to pytanie może odpowiedzieć sama Zawisza. W każdym razie dla mnie to krajowa czołówka hools. O ile pod względem jakości miejscowi zrobili już na wejściu ekstra wrażenie o tyle pod względem wizualnym – totalne dno. Zebrało ich się może z 70 osób, z czego wielu gówniarzy, nie wywiesili żadnej flagi, a dźwięki wydali z siebie chyba dwa razy na początku meczu. W drugiej połowie zostało ich może z 10… My natomiast od czasu do czasu nawet głośno wspieraliśmy piłkarzy, którzy po meczu podziękowali nam za, doping. Jeśli chodzi o dym, to część chciała się lać, ale większość była przeciwnego zdania. Nie zdecydowaliśmy się Zawiszy zaufać, że walka byłaby czysta i jak się później okazała zrobiliśmy bardzo dobrze, bo zaraz podły teksty, że nas dzisiaj zajebią, w ruch pójdą siekiery itd. Po meczu bydgoska psiarnia jechała za nami do granic Bydgoszczy. Od tego momentu czekaliśmy na atak. Wyposażenie było niezłe, rakietnice i kilka rac, a sprzętu też nie brakowało – dalibyśmy sobie radę. Okolice na atak były wymarzone, ale nic się nie działo. Po przejechaniu ok. 30 km. odbiliśmy na inna trasę, żeby ominąć Inowrocław, bo było prawie pewne, że miejscowi obrzucają nas kamieniami, a w śniegu nikomu bez szyb nie chciałoby się wracać kawał do domu. Trochę błądziliśmy po jakiś wioskach, ale jak się okazało zrobiliśmy tylko 2 km więcej niż w pierwsza stronę. Jak się okazało mieliśmy szczęście, gdyż Zawisza czekała i to jeszcze za Inowrocławiem w sile ok. 40 osób konkretnej ekipy. Chyba chcieli nas zaatakować wtedy jak będziemy już pewni, że nic się nie wydarzy. Oddaliśmy walkowera, ale jak się później okazało oni zrobili podobnie. Nas 33 osoby + 1 nie dojechał Zawiszy ok.70 – I połowa i 10 – II połowa
4 ) KKS – SPARTA Brodnica – odwołany 28.III
Czyli – kolejne zaległości w lidze
Mecz z Brodnicą nie odbył się z przyczyn…naturalnych. Na murawie leżała gruba warstwa śniegu. Nie pomogły też wysiłki ponad 20 osobowej grupy kibiców KKS-u ze śródmieścia, którzy jeszcze dzień przed meczem starali się odgarnąć śnieg.
5) Lignomat/Polonia? – KKS 3:0 31.III.2001
Czyli – mecz podwyższonego ryzyka?!
Nie wiadomo, dlaczego policja w Kępnie ( gdzie po fuzji gra swoje mecze ten nowy twór) dostała do głowy i nie zgodziła się na rozegranie meczu na stadionie miejscowej Polonu. Co prawda rok temu podczas naszej wizyty w Kępnie było ciekawie, strzelała nawet policja, ale, po co od razu robić z tego mecz podwyższonego ryzyka. W planach było zrobić mały najazd na Kępno, zamówiliśmy dwa autokary, ale jak się okazało mecz w Jankowych nie cieszył się już takim zainteresowaniem. Pojechaliśmy jednym wózkiem dość szczelnie wyładowanym w tym kilku naszych z fc Opatówek. Z wyjazdu zrezygnowała Ekipa Garden, gdyż nie zabraliśmy jednego z nich. Już w Kaliszu policja robiła dziwne zabiegi, wezwali naszego kierowcę, pokazali mu zrobioną na ta okazję specjalną mapę trasy i jechaliśmy wiejskimi drogami. Jeszcze w Kaliszu w jeden z transporterów poleciała puszka po piwie, wobec czego nastąpił przymusowy postój, pały wyskoczyły oburzone ze swoich pojazdów, a ich dowódca z kilkoma swoimi wszedł nawet do autokaru i miał szczerą chęć. żebyśmy zakończyli ten wyjazd przed czasem. Skończyło się na głupich tekstach z jednej i drugiej strony. Po drodze dołączyły kolejne radiowozy i takim orszakiem zajechaliśmy pod stadion w Jankowych. Psiarni było naprawdę sporo – ponad 100 do tego jeszcze straż z polewaczką. Swoją drogą, po co to wszystko… Szkoda naszych pieniędzy. Jedno jest pewne, takiego najazdu policji cala okolica jeszcze nie widziała. Gdy zajechaliśmy pod stadion mecz już trwał, bo sędzia nie wiadomo, czemu rozpoczął go 10 minut wcześniej. Zrobił się też burdel z wejściem, gdyż nie chcieli nas wpuścić za friko, a biletów tez nie mieli. W końcu przyszła nawet niezła panna z kasą i weszliśmy dwóch na jeden bilet. Każdy został sfilmowany czujnym okiem policyjnej kamery. Stanęliśmy na górce naprzeciwko trybuny gospodarzy. Kibice Lignomato – Polonii ożywili się, gdy KKS stracił pierwszą bramkę, potem straciliśmy kolejne dwie, i mecz zakończył się blamażem naszych piłkarzy, którzy byli zdecydowanym faworytem. Jeśli chodzi o nas to mieliśmy naprawdę niezłą ekipę, powiesiliśmy nowa flagę i nawet dobrze dopingowaliśmy piłkarzy. Pod koniec meczu odpaliliśmy 3 race, pokazaliśmy głośny doping, za który po meczu podziękowali piłkarze i można było wracać do Kalisza. Gdy wychodziliśmy ze stadionu zebraliśmy brawa od… strażaków , którzy cieszyli się, że nie mieli nic do roboty. Jeśli chodzi o kibiców z Kępna, to jedyne, co można powiedzieć to to, że byli. Nie mieli żadnych flag, trochę szalików, z czego kilka Stali Ostrów. Stali bezpiecznie na samej górze trybuny. Było ich może 30 do 40 w tym kilku z Ostrowa. Dopingowali nawet czasem głośno, ale ograniczali się tylko do wyzywania jak to nas nie lubią i co z nami zrobią. Grozili tez zasadzkami, komorą gazowa i Bóg wie, czym jeszcze. Po meczu zrobili to, co zaplanowali, czyli szybko opuścili stadion i tyle ich widziano. Do Kalisza wróciliśmy pod czujnym okiem kilku radiowozów, ale nie był to koniec emocji. Okazało się, że na gościnne występy przyjechali kibice z Ostrowa, którzy zaatakowali grupkę naszych. Byli trzema samochodami w kilkanaście osób oczywiście ze sprzętem. Jeden z naszych został przekopany, reszta uciekła. Trzeba przyznać, że ma pecha, bo trafili na niego już drugi raz. Młodzi szybko dali nam znak, ale gdy po kilku minutach byliśmy na miejscu po napastnikach nie było już śladu. Plus dla nich. Nas 52 osoby Polonii – ok.40 w tym kilku Ostrów
6) KKS – Zawisza Bydgoszcz 1:0 (v.3:0) 4.IV.01
Czyli – bez spodziewanych atrakcji WIDZÓW: OK. 1000
Mecz z Zawiszą był spotkaniem zaległym z jesieni. Dużo sobie po nim obiecywaliśmy, zresztą był to dopiero pierwszy mecz KKS-u na wiosnę w Kaliszu. Miało być ciekawie, ale już od rana humory się popsuły. Mecz był w środę, w trakcie rozprawy za Ostrów, na którą w charakterze świadków przyjechało nocnym pociągiem 12 kibiców Chrobrego. Kilka dni wcześniej podczas powrotu z Lignomatu było kilkanaście osób chętnych do odebrania ziomali, wiec wszystko miało być ok. Okazało się, że nie było. Liczyliśmy, że kibice Zawiszy przyjadą na dwie raty. Część pociągiem przez Zduńską ( razem z ŁKS-em) , cześć autokarem. Planowana była akcja, ale wobec burdelu, jaki miał miejsce od rana nic z niej nie wyszło. No i dobrze, bo Zawisza przyjechał pociągiem, tyle ze przez Poznań. Jechali bez pal, w Środzie zaliczyli ponoć przymusową wysiadkę. Na kaliskim dworcu przejęła ich kaliska psiarnia, która skrótami poprowadziła przyjezdnych na stadion. Wyglądali na jakieś 30 osób, ale sami twierdza, że było ich 40. Jak na nich i porachunki między nami niewiele. Pod stadionem dogadaliśmy się z nimi, że będziemy się lać po 20 w Zduńskiej Woli, gdzie zawiszacy mieli kilka godzin postoju. Ekipę mieli różną, było z 10 naprawdę konkretnych gości, ale sporo tez małolatów. Na stadion weszli po dwóch na jeden bilet, co załatwili stojący na bramie fani KKS-u i byli pierwszą ekipą, która zasiadła w klatce. Nie mieli prawie barw, nie powiesili też flag, choć przywieźli dwie. Cały mecz przesiedzieli w ciszy, krzyknęli tylko na koniec meczu. U nas burdelu ciąg dalszy, zaginęła flaga, Zawiszy, która miała być spalona na tym meczu, a winnych nie można znaleźć. Ludzie rozsiedli się po stadionie, na młynie zero flag… Panowie, co za kicha. Dopiero w drugiej połowie zrobiliśmy doping, pojawiły się trzy flagi i jedna Chrobrego. Śpiewało jakieś 80 osób, nawet momentami całkiem nieźle. Na sektorze do góry siedziało jeszcze ok. 20 osób w tym 8 starszych fanów Chrobrego ( 4 młodych wróciło do Głogowa). Na stadionie przy klatce siedziało jeszcze trochę osób, w tym „obrażona” Ekipa Garden. Razem było nas jakieś 120 osób, co jak na środę i naszą aktualną formę nie jest wynikiem najgorszym., Choć mogło być dużo lepiej. Mieliśmy 20 rac, ale wobec słabej frekwencji odpaliliśmy tylko 6 sztuk. Na meczu bez wyzwisk. Po meczu podjechaliśmy na dworzec, powiedzieć Zawiszy, że jedziemy do Zduńskiej, na co oni, że dobra, ale przyjechała bydgoska psiarnia i nie chcą robić nam problemów. Wieczorem zaczęło się pijaństwo z fanami Chrobrego, które trwało kilka godzin. Gdy mieliśmy wyjeżdżać z Kalisza dzwonimy do gości z Zawiszy, z którymi się umawialiśmy przed meczem, a tam telefony powyłączane … Dzwonimy do Bydgoszczy, żeby się z nimi skontaktowali, ale wychodzi na to, że nie chcą dymu. Trochę to dziwi, bo sami go zaproponowali i tak bardzo chcieli nas obić w Bydgoszczy. Potem od gościa z Bałtyku dowiadujemy się, że nie chcieli się bić, bo załatwiliśmy sobie wsparcie bramkarzy. Fakt mieliśmy niezłą ekipę, ale przynajmniej nie, kozaczylismy tak jak oni. Potem trwało dalsze pijaństwo i w efekcie prawie wszyscy nasi ziomale wchodzili do pociągu bardzo pijani. Pozostaje mieć nadzieję, że alkohol spowodował częściowa amnezję wcześniejszych wydarzeń. Dziękujemy im za to, że mimo burdelu zostali na meczu, a wszyscy ci, co przygrali w chuja niech myślą jak mogą to naprawić. Nas 100 -120 w tym 8 Chrobry Zawiszy ok. 40
7) KKS – Mień Lipno 0:0 7.IV.2001
Czyli – zero na trybunach, zero na boisku WIDZÓW: 700
Mecz z Lipnem miał być tym zwycięskim, ale prawda jest taka, że nasi piłkarze grają wiosną tragicznie i remis był dla nich sukcesem. Był to pierwszy mecz, który obstawialiśmy w 15 osób. Na młynie pustki, wisiały 3 flagi, było kilkunastu młodzieżowców, inni „poszli w trybuny” i w efekcie zero dopingu. Nas ok. 40 z Lipna:0
8) Goplania Inowrocław – KKS 1:0 11.IV.2001
Czyli – zero w Inowrocławiu i szczęściarze z Bałtyku WIDZÓW: 400
Mecz z Goplania miał być ciekawym wyjazdem i stosunkowo bliskim. Okazało się jednak, że trzeba było zweryfikować wcześniejsze plany, bo chętnych było jak na lekarstwo. Można się tłumaczyć, że to środa, ale prawda jest taka, że mało, kto chciał tam jechać. Na dodatek KKS stracił bramkę w ostatniej minucie i po raz kolejny przegraliśmy. Tego samego dnia w naszym rejonie – w Kępnie grał Bałtyk. Jakoś nikt o tym nie myślał, ale skoro nie jeździmy na swoje wyjazdy, to można mieć inne atrakcje. Do Kępna pojechał jeden z naszych, który zna się z Bałtykiem i miał zaproponować gdynianom zadymę. Okazało się, że Bałtyk przyjechał busem w 8 osób i spóźnił się na mecz. Czekaliśmy na telefon od naszego, żeby udać się do Kępna, ale nikt nie dzwonił. Sami, więc przedzwoniliśmy, ale na propozycję ustawki usłyszeliśmy, że nie mają, z czego wybrać. Postanowiliśmy poczekać za nimi w Kaliszu jak będą wracać i załatwić tą sprawę w inny sposób, ale mieli szczęście, gdyż na chwilę przed ich przejazdem znudziło nam się oczekiwanie, a szkoda, bo mieli dwie ładne flagi. Zmarnowaliśmy kolejna okazję, ale dziwi to, że fani Bałtyku w opisach tego meczu nie wspominają ani słowem o swojej niechęci do spotkania z nami. Są jednak mistrzami propagandy. Nas 0
9) Arka Gdynia – KKS 1:0 14.IV.2001
Czyli – nie starczyło odwagi na drugi raz.. WIDZÓW: 600
W Wielka Sobotę KKS grał w Gdyni przełożony z marca mecz z Arką. Niestety nie wykorzystaliśmy okazji, żeby sami sobie udowodnić, że stać nas po raz drugi wybrać się do Gdyni. Arka chyba czekała, ale nas nie było. Na trybunach panowała cisza, nie było jakiegoś młyna, zresztą ludzi tez niewielu. Tego samego dnia Zagłębie grało na Widzewie i liczyliśmy, że Lubin pojedzie pociągiem do Lodzi. W południe wyszliśmy w kilkanaście osób sprawdzić, czy jadą. Gdy pociąg odjeżdżał wychylił się jakiś typ, który bardzo się podniecał, a że w przedziale obok było kilku gości wyglądających na kibiców postanowiliśmy sprawdzić to w nocy. Niestety w nocy w pociągu nikogo już nie było, a czy Zagłębie było na Widzewie nie wiadomo.
Nas 0 na Arce
10) KKS – Gryf Wejherowo 4:2 8.IV.2001
Czyli – nie było nawet flagi.. WIDZÓW: 500
Jedyne, co można powiedzieć o tym meczu to, e się odbył. Jak tak dalej pójdzie na mecze w środę nikt już nie będzie chodził? Kolejny mecz, który staliśmy na ochronie, a poza nami na stadionie było kilkunastu fanów KKS-u. W drugiej połowie dojechało kilka osób z fc Błaszki, ale nie było ani młyna, ani nawet flagi. Tragedia Jedyny plus to wysokie zwycięstwo naszych piłkarzy. Nas 30 z Wejherowa: 0
11) Warta Poznań – KKS 3-0 2.IV.2001
Czyli – wielka klapa WIDZÓW: 200
No i co tu napisać. Miała jechać fajna ekipka, a okazało się, że większość jest mocna tylko w gębie. Wcześnie rano na PKP stawiło się ok. 15 chętnych w tym 2 z Błaszek i 1 z Opatówka, Było tez sporo policji. Gdy podjechał pociąg drogę zajechały nam pały, które na różne sposoby nas zatrzymywały, a że było nas mało nie mieli wielkiego problemu. O wszystkim wiedział kanar, który szybko dał sygnał do odjazdu. Następnym pociągiem nie było sensu jechać, bo bylibyśmy na koniec meczu. W Ostrowie na pociąg czekały kolejne 3 osoby, które wyjechały już w nocy, ale kanar oświadczył, że nas wysadził i oni też nigdzie nie pojadą. Próbowano załatwić jakiś transport, ale nie udało się. Ostatecznie na Warcie pojawiło się 8 kibiców KKS-u, którzy jechali w inny sposób, ale nie ujawnili się. Było sporo poznańskiej policji, młyn Warty jakieś 30 osób, w zdecydowanej większości małolatów. Mieli kilkanaście różnej wielkości flag, ale tylko jedną niezłą, pozostałe wyglądały jakby krawcowa była ostro najeżana. Przyszedł też Lech, a w drugiej połowie pojawiło się kilku z Arki, którzy przyjechali na mecz Lech – LKS. Nie ma więcej, co pisać, mam nadzieję, że w następnym sezonie każdy potraktuje ten wyjazd bardzo poważnie. Podziękowania dla Blaszek za przyjazd. Nas 8 z partyzanta, ok.20 niewpuszczonych do pociągu
Warty: 30
12) KKS – Kotwica Kołobrzeg 1:2 25.IV.01
Czyli – drukarz wziął swoją dolę WIDZÓW:500
Kolejna środa i kolejny nudny mecz. KKS miał wygrać, ale goście kupują jak
Mogę. Sędzia robił takie wały, że należał mu się oklep, ale trzeba go było bezpiecznie
Odprowadzić do szatni. No niestety taka jest praca na ochronie. Znów bez młyna i
Dopingu. Z Kotwicy nikt się nie pojawił.
Nas ok. 30 Kotwicy : 0
13) Chemik Bydgoszcz – KKS 2:0 28.4.2001
Czyli – zero na Chemiku, a Zawisza czekała WIDZÓW: 200
Nasza norma to chyba Bydgoszcz raz w roku…. Nikogo z Kalisza oficjalnie nie było na stadionie Chemika. Dzwoniła, Zawisza, że na nas czekali, ale znów się nie doczekali Nas: 0 na Chemiku
14) KKS – Huragan Pobiedziska 1:1 3.V.2001
Czyli – można się było opalać WIDZÓW: 400
Znów mecz w środku tygodnia – tym razem w czwartek. Były plany zrobić doping na tym meczu, ale jak to u nas na planach się skończyło, choć ludzi było trochę więcej niż ostatnio. Staliśmy na ochronie, na młynie pustki, wisiały dwie flagi. Przyszli też w końcu chłopaki z Ogródka ze swoją flagą. Sędzia wspierał gości, więc po meczu czekał na ochronę drodze do szatni, choć sami z chęcią dalibyśmy mu po łbie. Było trochę. – zgredów z Pobiedzisk ,ale siedzieli cicho. Nas 35 -40 Z Pobłedzłsk : same dziadki
15) Unia Janikowo – KKS 0:0 6.V.2001
Czyli – nawet nikt nie myślał o wyjeździe WIDZÓW: 1200
Nikt się nie wybrał do Janikowa, bo jest przecież tyle fajniejszych spraw do robienia… Nas O w Janikowie
16) KKS – Kaszubią Kościerzyna 1:1 12.V.01
Czyli – remis zamiast zwycięstwa w meczu o ligę WIDZÓW: 300
Był to mecz z tych ożycie. Zwycięska drużyna miała ważne punkty i szansę na uratowanie III ligowego bytu. KKS starał się, atakował, ale nic z tego nie wychodziło. Tym razem sędzia kasy nie wziął, wziął ją kwalifikator spotkania z Torunia, który zawsze sędziuje dla Kaszubii. Młyna nie było, wisiała jedna flaga, ale pod koniec meczu na stadionie atmosfera była gorąca. Niestety KKS mimo wielu okazji nie strzelił zwycięskiej bramki i może nas to bardzo dużo kosztować – nawet ligę… Nas ok. 30 z Kaszubii: 0
17) Amica II-KKS 2:1 16.V.2001
Czyli – w końcu zaliczony wyjazd WIDZÓW:…50
W środę do Wronek, a właściwie do pobliskiego Popowa udaliśmy się samochodem w 3 osoby. Rezerwowe boisko Amici stoi w szczerym polu, ale murawa i budynek klubowy jest ekstra. Nasi zagrali bardzo ambitnie, ale gospodarze z kilkoma zawodnikami z I ligi nie dali nam szans na zwycięstwo. Nic się nie działo, na meczu może z 40 osób. Jedyne wydarzenie to atak… meszek , które były wszędzie dookoła. Biwakowaliśmy na ławce, obok piłkarze z pierwszej Amici. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o stadion we Wronkach i koniec imprezy.
Nas 3 sztuki
18) Błękitni Stargard Sz. – KKS 1:1 20.V.2001
czyli – piłkarze pojechali a my nie WIDZÓW : 350
Niestety po raz kolejny zero na wyjeździe tej wiosny. Miało być inaczej. Planowaliśmy jechać najpierw na derby Miedź – Chrobry do Legnicy, a stamtąd uderzyć dalej do Stargardu. Okazało się, że mecz wypadł w ten sam dzień, więc towarzystwo wybrało Głogów. Jednak, że w Głogowie nie było dobrej atmosfery do naszych odwiedzin efekt był taki, że zamiast dwóch meczy nie byliśmy na żadnym. Nas O w Stargardzie
19) KKS – Sparta Brodnica 2:1·23.V.2001
Czyli – zwycięstwo na starych śmieciach WIDZÓW: 500
Mecz z Brodnicą był przełożony z marca. Dwa dni przed nim okazało się, że odbędzie się po prawie roku przerwy na naszym starym stadionie. Wszyscy mówią, że stadion Calisii- – nie jest dla nas szczęśliwy i mimo nieukończonego remontu graliśmy na KKS-ie. Nie były to plotki, ale fakt, bo nasi zagrali naprawdę nieźle i szanse na utrzymanie w lidze wzrosły. Nie było dopingu, ale kilka razy ożywił się cały stadion. Trzeba przyznać, że jak zasiądziemy pod krytą będzie można zrobić naprawdę świetny doping nawet w niewiele osób. Z Brodnicy oczywiście nikogo, kto wyglądałby na kibica nie stwierdzono. Nas 30 Sparty: 0
KKS Bałtyk Gdynia 1:1 26.V.2001
Ten mecz zapowiadał się jako jeden z ciekawszych w tej rundzie na stadionie Calisii. Wszystko za sprawą kibiców Bałtyku, których przyjazd do naszego grodu był pewny. Zagadka była ich liczba, ale spodziewaliśmy się, co najmniej 20 osobowej ekipy z Gdyni, gdyż także rywale traktowali ten wyjazd bardzo prestiżowo. Już wcześniej umówiliśmy się z gośćmi na solówki, wybierając na miejsce podmiejski las, ale gdy okazało się, że kadłubów jedzie tylko 5 trzeba było akcję odwołać. Mała liczba była dla nas zaskoczeniem, ale to i tak wystarczyło żeby było ich więcej w Kaliszu, niż nas w Gdyni. Jeden z naszych zakumplowany z przyjezdnymi wyszedł po nich na dworzec i przyprowadził ich na umówione miejsce w mieście. Jak się okazało mogliśmy jednak wyjść na dworzec , bo była okazja przetrzepać grupkę fanów Polonii Bytom jadących do Poznania na Lecha tym samym pociągiem co Bałtyk. Na miejscu walki pojawiło się ok. 30 fanów KKS-u, wybrano 5 równorzędnych rywali dla Bałtyku ( i wiekowo i mniej więcej rozmiarowo) i doszło do pierwszej umówionej bójki z naszym udziałem, jaka w końcu doszła do skutku. Wszyscy z lekkim uśmiechem spoglądali na gdynian, ale Ci zaprezentowali się korzystnie i wcale nie zamierzali poddać się od razu. Właściwie walka trwała 30 sekund, potem jeden z naszych chciał sam powalić ostatniego z gości, ale wyglądało to tak, jakby nie chciał rywalowi zrobić krzywdy. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że TN działał rozmyślnie, gdyż jego rywal był jego dobrym znajomym. Jak widać nawet w bójkach można układać się między sobą he , he… Po wszystkim jeden z gości miał mało wrażeń, a że źle trafił wybierając kolejnego rywala, ten jednostronny pojedynek zakończył się po 3 sekundach. Tak czy inaczej zwycięstwo stało się faktem, ale nie można powiedzieć, żeby była to dla nas jakaś wielka radość. Każdy chyba zastanawiał się, czy my pojechalibyśmy w kilku do Gdyni i jeszcze wychodzili się bić. Ja znam odpowiedź wy chyba też. Bałtyk wiele zyskał w naszych oczach. Później część udała się na stadion, kibice Bałtyku zostali wpuszczeni przez nas na stadion za darmo ( zasługa stojących na kasach). Bałtyk nie wszedł do klatki, ale rozłożył się obok, wywiesili też flagę, zaraz znalazło się kilku naszych ciekawych, co tam słychać w Gdyni, kilku innych miało ochotę na ładną flagę Bałtyku, ale zapobiegły temu argumenty pozostałych Kaliszan ( nie tędy droga panowie!). Sam mecz nudy, Bałtyk niespodziewanie prowadził, KKS wyrównał dopiero w doliczonym czasie gry po wyimaginowanym przez sędziego rzucie karnym ( a co tam). Na tym emocje tego dnia się skończyły. Kadłuby zabrały się ku ich zdziwieniu z piłkarzami, w czym pomogły delikatne sugestie z naszej strony ( albo ich zabiorą, albo wrócą bez szyb). W przerwie na sektorze siedziało jakieś 55 osób, kilku przy Bałtyku i ochrona. Wisiało kilka flag, ale nie robiliśmy dopingu. Pod koniec meczu nieśmiało zaczęli dopingować nasi siedzący na środku stadionu, a my ze trzy razy krzyknęliśmy po wyrównującej bramce. Szkoda, że w lidze nie ma więcej takich kadłubów. Nas 60 z Bałtyku 5 osób + flaga Pomerania Police – KKS 5:0 2.VI.2001 Do Polic mieliśmy nie jechać, ale w nocy dzień przed wyjazdem 2 naszych postanowiło zaliczyć ten mecz. Dlatego że wyruszaliśmy z rożnych miejsc punktem spotkania był Poznań. Ten, który jechał z Kalisza został niewiadomo, czemu, mimo posiadania biletu wyrzucony pod Poznaniem w Chociczy, druga osoba też nie dojechało, bo jedyny pociąg był opóźniony ponad godzinę i nie było sensu już jechać. Tak, więc mimo szczerych chęci naszej dwójki po raz kolejny było nas całe 0… Na meczu było za to ok. 20 miejscowych z flagami, którzy dopingowali swój zespół. Nasi piłkarze doznali największej klęski od pamiętnego meczu, z Lignomatem w Kaliszu w ‘97 po którym, to nas zespół został wycofany z rozgrywek. Nas 0 – 2 osoby nie dojechały Polic ok.20 KKS – Obra Kościan 0:0 6.VI.2001 Takich pustek jak podczas meczu z Kościanem nie było już dawno. Przyczyn było kilka, środa, mecz Polska – Armenia, patałachy na boisku. Jednak od niepamiętnych czasów nie było nas tak mało – może z 15 osób… Piłkarze w kolejnym meczu o wszystko nie potrafili odnieść zwycięstwa, choć trzeba przyznać, że przeciwnicy zbytnio nie chcieli im przeszkadzać. O tym meczu należy jak najszybciej zapomnieć i mieć nadzieję, że nigdy to się w całym następnym pokoleniu nie zdarzy. Gości oczywiście 0. Nas tylko ok. 15 z Kościana: 0
Flota Świnoujście – KKS 2:3 10.VI.2001
W tym miejscu można mówić o cudzie, który sprawił, że byliśmy obecni na ostatnim wyjeździe sezonu. Kiedy już wszystko było ustalone kilka osób najzwyczajniej postanowiło zrezygnować z wycieczki? Wobec tego reszta udała się na dworzec powiedzieć pozostałym, że z wyjazdu nici. Na dworcu pojawił się jednak jeden z Rycerzy oraz Szczur, który nie wiadomo skąd się wziął na PKP ( drzemiąc w otoczeniu swej świty na jednej z ławek). Wobec tego zapadła decyzja żeby jechać. D wykonał kurs do śródmieścia po monetę, wrócił gdy pociąg stał na peronie. Trzeba przyznać, że zaprezentował swój ukryty talent na miarę kierowcy F1!, choć niewiele zabrakło , by jego wóz na jednej z wysepek pozbył się tylnej osi. Do pociągu wbiegliśmy, gdy już ruszał. W środku spotkaliśmy znajomą kanarzycę (vide Chrobry – Wałbrzych i Bukowiec – KKS) Zgodziła się wziąć po 7 zł. Do samego Szczecina, co było nam jak najbardziej na rękę, tym bardziej, że nikt się po opłatę do nas nie zgłosił. Już w Ostrowie Szczur udowodnił, że należy mu się miejsce w jednej z wyższych szkół biznesu. Od pociągowego sprzedawcy piwa kupił browar już po zniżce, po czym kawałek dalej sprzedał innemu podróżnemu oczywiście po wyższej cenie i wrócił do sprzedawcy ponownie kupując po tańszej cenie. Kilka piwek zarobił, a po tym sukcesie handlowym poszedł spać i ocknął się pod Szczecinem. Reszcie droga minęła spokojnie. W Szczecinie była godzina czasu, więc skuszeni reklamą – gorące i tanie dania udaliśmy się do dworcowego baru. W rzeczywistości było odwrotnie, ale opłaciło się, bo nasz kolega zobaczył czekający na niego papierek z wizerunkiem Chrobrego – wzbogacając się o 20 zł. Z kolejnego pociągu zrezygnowaliśmy na prośbę kanara w Goleniowie. W tej mieścinie byliśmy zmuszeni spędzić ponad 3 h z powodu braku połączeni
Finał okręgowy Pucharu Polski w Jarocinie
LKS Gołuchów – KKS 14.VI.2001
Finał P.P. zapowiadał się nawet ciekawie. W Jarocinie, gdzie rządzi Lech bardzo nas nie lubią, liczyliśmy tez na Ostrovię. Z powodu braku rozsądnego pociągu postanowiliśmy jechać autokarem. Ludzi przyszło sporo, nawet nadkomplet. Jechało z nami także dwóch ziomali z Głogowa. No i oczywiście kilka transporterów piesków w mundurkach. Już w Jarocinie w okolicy stadionu zobaczyliśmy ok. 10 gości w szalikach Astry i Lecha. Jeden trzymał w ręku spory kamień, więc wyskoczyliśmy, mimo asysty pał z autokaru. Oczywiście Astra uciekła, choć jeden z nich ruszył w naszym kierunku. Szybko zareagowała prewencja, zebraliśmy trochę pał. Pod stadionem okazało się, że bilety są po… 10 zł. Dla większości z nas było to zdecydowanie za dużo, jak na marny poziom widowiska. Po chwili okazało się, że nawet jak kupimy bilety to i tak nie wejdziemy, bo organizatorzy nie przygotowali się na nasz przyjazd. Policja miała chęć zapakować nas do autokaru i odesłać, ale nic z tego. Stanęliśmy na chodniku za płotem, przez który i tak było widać całe boisko. Trzeba przyznać, że nawet nieźle dawaliśmy sobie radę z dopingiem. Z czasem osłabł on z powodu upału, ale młodzi zaraz wykombinowali wodę z sąsiednich domów. W trakcie meczu podszedł do nas jeden z miejscowych, który z radością oznajmił, że KKS prowadzi. Jak się okazało był to kibic Widzewa. Wysłaliśmy go żeby przyprowadził kogoś z Astry. Za chwile po drugiej stronie płotu stała cała wycieczka z Krotoszyna i kilku miejscowych z Lecha. Nie chcieli się ustawić, ale zgodzili się na ustawkę za trzy dni przed meczem KKS – Astra. Śmiesznie wyglądało jak odeszli kawałek dalej i zaczęli nas bluzgać. Po jakimś czasie przyszedł jarociński widzewiak i oznajmił że Astra wyszła ze stadionu i zabrała swoje dwie flagi i poszli na PKP. Wobec tego kilku z nas kupiło bilety i weszło na stadion tylko po to żeby wyjść z niego po drugiej stronie i dogonić Astre. Mimo miejscowego przewodnika spóźnili się na PKP jakieś 2 minuty. Szkoda. Wrócili już na stadion gdzie na ich widok szału dostał jeden z miejscowych, który wiosną wyskoczył do nas z giwerą na Prośnie. Na jego szczęście miał spokojniejszych kolegów. Po jakimś czasie na stadion wchodzili następni fani KKS-u, których w sumie zrobiło się ok. 20. KKS przegrał po dogrywce i nasze marzenia o dalszej grze w P.P trzeba odłożyć co najmniej o rok. NAS 60 w tym 2 Chrobry kilkunastu miejscowych i Astry ok. 15
KKS – Astra Krotoszyn 0:1 17.VI.2001 Mecz derbowy z krotoszyńska Astrą miał kilka podtekstów. Po pierwsze miedzy klubami toczyła się bezpośrednia rywalizacja o pozostanie w III lidze, po drugie miało być ciekawie także z kibicowskiego punktu widzenia. Jeśli chodzi o mecz, to KKS oczywiście przegrał, zresztą w lidze jeszcze z Astra nigdy nie wygraliśmy. Ciekawiej było od strony kibicowskiej. Jak pamiętacie, trzy dni wcześniej w Krotoszynie niespodziewani goście z Astry zgodzili się na ustawkę. Potwierdzili to dzień przed meczem i jeszcze bardzo hardo się odgrażali, co to oni z nami nie zrobią. Na miejsce pojedynku ustalono miejscowość G, w okolicach Ostrowa. Liczba zawodników to po 20 po każdej ze stron. Za rywali mieliśmy mieć koalicję krotoszyńsko-ostrowską. W południe stawiliśmy się w umówionym miejscu dymu, ale niestety przeciwnicy się nie pojawili. Tacy byli dzień wcześniej wygadani, a tu powyłączali telefony. Mieliśmy podejrzenia, że tak się skończy, ale mimo wszystko zawiedli nas po raz kolejny. Wystawiliśmy ok. 30 osób niezłej ekipy. Poczekaliśmy trochę i wróciliśmy do Kalisza. Jakiś czas przed meczem na Kolejowej pojawił się stary autokar, z podejrzanymi pasażerami. Niewiele myśląc rzuciliśmy się w pogoń za nim, ale byli to jacyś robotnicy. Kilkanaście osób od nas, które stało na ochronie pojechało na stadion. Było dużo policji i profesjonalnej ochrony, a nawet jacyś goście z Poznania. Tymczasem Astra przyjechała autobusem miejskim z Ostrowa w towarzystwie policji. Na jednym z przystanków wybiegli na 2 naszych z EG, którzy nieśli flagi, ale po chwili stanęli. Już czekaliśmy sobie na nich pod stadionem. Zrobiliśmy im mały terror, przy wpuszczaniu na stadion, a trzeba przyznać, że ręce świerzbiały. Za nami czujnym okiem sytuacje kontrolowała policja i ochrona, wiec nic im nie mogliśmy zrobić. Przyjezdni, gdy weszli do klatki odzyskali pewność siebie, co chwila bluzgając w naszą stronę. Powiesili 2 flagi i czasem coś krzyknęli pod naszym adresem. Nas nie było za dużo, w porywach do 100 osób, ale oflagowanie sektora było niezłe, doping też fajny. W drugiej połowie odpaliliśmy 10 rac, co dało super efekt, potem świeca, spalona flaga Stali Ostrów, spalona flaga Jarocina i ok. 20 szali głównie Lecha. Połamało się tez przy tym trochę ławek. Widząc to policja przezornie wyprowadziła 24 osobową grupkę gości ze stadionu. Do końca meczu nic się nie działo. Nawet piłkarze bali się podejść i podziękować za doping. Zrobiło to tylko 2 graczy, co zostało im zapamiętane. Mimo porażki było to jedno z lepszych meczów derbowych w ostatnim czasie. No i szambonurki nawet przyjechały. Nas ok. 100 Astry 20 + 4 Ostrów
P.P. Rolbud Pleszew – KKS 0:1 21.III.2001
W 'A P.P. na szczeblu kaliskiego okręgu graliśmy już po raz nie wiadomo, który z Pleszewem. To jest już nudne. Nie ma się, co dziwić, że chętnych na te piknikowe wyjazdy zawsze w środę jest z roku na rok coraz mniej. Tym razem dojechało tam 8 osób od nas, którzy już w pierwszej minucie mogli cieszyć się ze zwycięskiego gola. Jak to zwykle bywa dobrze przygotowali się miejscowi organizatorzy i policja, przygotowując nawet prowizoryczny sektor? Czegoś takiego jak szalikowcy z Pleszewa nie ma, od 4 – 5 lat, wyginęli na wojnie. Nas 8 osób
P.P. Piast Kobylin – KKS 2:3 9.V.2001
W półfinale P.P. czekał na nas Piast Kobylin. Z tą drużyną nigdy nie mieliśmy nic do czynienia, gdyż grała wcześniej w okręgu leszczyńskim. Niby było kilku chętnych, aby w środę zaliczyć ten wyjazd, ale ostatecznie na PKP stawił się jeden. Pojechał sam, już w Ostrowie podeszło do niego kilku miejscowych, ale jakoś się wymigał. Jak się okazało nie był to koniec emocji tego dnia. W Krotoszynie na peronie stało ok. 10 fanów miejscowej Astry, którzy widząc go w pociągu, zaczęli szybko ładować się do pociągu w jego kierunku. Zdążył jeszcze zamknąć się w kiblu, gdzie przy krzykach napastników przetrwał kilka minut. W końcu doszli chyba do wniosku, że obić jednego w 10 to żaden sukces i doli mu spokój. Okazało się, że fani z Krotoszyna wybrali się na mecz do pobliskiego Kobylina szukać wrażeń. Bluzgali na nas i po pierwszej połowie poszli na pociąg. Nasz kolega nie wysiadł w Kobylinie i przez Leszno i Poznań wrócił o północy do Kalisza. Szkoda straconej szansy, bo wystarczyło jechać w kilka osób i zaliczylibyśmy i Ostrów i Krotoszyn. Nas 0-1 nie dotarł na mecz z Krotoszyna ok. 10
CHROBRY Głogów – Ceramed Bielsko- Biała
W Głogowie na tym ciekawym meczu pojawiło się niespodziewanie 2 naszych kibiców. Poza boiskiem nic się nie wydarzyło. Od nas 2 osoby
Podsumowanie
10.3 Arka – KKS – próbowalo dojechać 23 kibiców KKS-u i 7 fanów Chrobrego. Nie dojechał nikt.
Nas policja zatrzymała w Pleszewie, Chrobry skończył nocną podróż w Krotoszynie. Mecz został
przełożony o czym wiedziała policja a my dowiedzieliśmy się dopiero następnego dnia.
21.3 1/4 P.P Pleszew – KKS – pojechało 8 naszych ludzi, którzy w spokoju obejrzeli mecz
24.3 Zawisza – KKS- było nas 33 osoby, nie podjęliśmy umawianej walki z Zawiszą, która po meczu czekała na nas na trasie, ale do niczego nie dochodzi.
28.3 KKS – Sparta Brodnica – mecz się nie odbył, wygrała zima
31.3 – Lignomat/Polonia – KKS – mecz z uwagi na nas odbył się na wsi w Jankowych, w asyście ponad 100 mundurowych. Zajechaliśmy w 56 osób odpaliliśmy 3 race, ale z uwagi na liczbę piesków panował wielki spokój. Po powrocie do Kaliszu jedna z grupek została pogoniona przez kilkunastu gości z Ostrowa ze sprzętem, strat nie mieli, a niespodziewani goście szybko się ulotnili.
4.4 KKS – Zawisza – zaległy z jesieni – Zawiszy w środę ok. 40 niezłej ekipy, przyjechali pociągiem. W drugiej połowie jakieś 100 osób na sektorze robi doping, odpala 6 rac. Było u nas 8 ziomali z Głogowa. Umówiliśmy się na dym po 20 w Zduńskiej Woli, ale ostatecznie Zawisza zrezygnowała z ustawki. Taki mały remisik.
7.4 KKS – Mień Lipno – nudy, zero gości – norma w Kaliszu
11.4 Goplania – KKS – miał być autokar, wyszło 0, początek czarnej serii
18.4 KKS – Gryf Wejcherowo – to samo, co na Lipnie
21.4 Warta Poznań – KKS – 18 śmiałków zatrzymanych przez policję, na meczu było 8 partyzantów z KKS-u. A Lech czekał na okazję…
25.4 KKS – Kotwica Kołobrzeg – chyba nikt nie liczył na gości
28.4 Chemik Bydgoszcz – KKS – nas całe 0, a Zawisza czekał…
3.5 KKS – Huragan – to co zawsze zero gości
6.5 Unia Janikowo – KKS – czarnej serii cd. (0)
9.5 1/2 P.P Piast Kobylin – KKS – wybrał się 1 od nas, ale w obejrzeniu meczu przeszkodzili mu
fani Astry (10), za co muszą odpokutować…
12.5 KKS – Kaszubia Kościerzyna – to co zawsze, nikt się nie pojawił
16.5 Amica II – KKS – było nas 3 na pikniku pod Wronkami
20.5 Błękitni Stargard – KKS – ponownie 0
23.5 KKS – Sparta – mecz po roku na Wale Matejki – gości 0
26.5 KKS – Bałtyk Gdynia – wreszcie jacyś goście (5), skromnie, bo skromnie, ale przyjechali,
bójka po 5 była formalnością, choć Bałtyk chyba był moralnym zwycięzcą tego pojedynku.
2.6 Police – KKS – 2 od nas nie dojechało do Szczecina
6.6 KKS – Obra Kościan – z obory nikt nie zaszczycił nas swoją obecnością
10.6 Flota Świnoujście – KKS – 7 zapaleńców dojechało na stadion na ostatnie 17 minut meczu. Miejscowych nie stwierdzono
14.6 finał P.P LKS Gołuchów – KKS – do Jarocina gdzie odbywał się finał dojechaliśmy w ok. 60 sztuk, w tym 2 ChG, ale miejscowy stadion był dla nas tego dnia zamknięty, zostaliśmy na ulicy
17.6 KKS – Astra Krotoszyn – naliczyliśmy ich 24, umówiliśmy się z nimi na walkę po 20 pod Ostrowem , ale na miejscu mogliśmy się bić najwyżej między sobą, bo koalicja ostrów – Krotoszyn się nie pojawiła. Policja przezornie wyprowadziła ich przed końcem meczu, nas mało jakieś 100 osób, ale zabawa była niezła, dopaliliśmy 10 rac, świece, spaliliśmy 2 flagi i ok. 20 szali.
NASZE WYJAZDY SEZON 2000/2001
Nasze wyjazdy:
116- Astra Krotoszyn
61- Obra Kościan
60 – Jarocin finał P.P
52 – Lignomat/Polonia Kępno (mecz w Jankowych)
33 – Zawisza (+1 nie dojechał)
13 – Kotwica Kołobrzeg
12 – Sparta Brodnica
9 – Huragan Pobiedziska
8 – Warta Poznań(nie ujawnialiśmy się, ok 20 zatrzymanych w Kaliszu)
8 – Pleszew 1/4 PP
7 – Flota Świnoujście
4 – Mień Lipno
3 – Amica II Wronki
2 – Gryf Wejcherowo (z partyzanta)
0- Arka (23 osoby + 7 Chrobrego nie dojechało)
0 – na powtórzonym meczu z Arką
0 – Bałtyk Gdynia
0 – Goplania Inowrocław
0 – Chemik Bydgoszcz
0 – Unia Janikowo
0 – Kaszubia
0 – Błękitni Stargard
0 – Chemik Police ( 2 osoby nie dojechały)
0 – Kobylin 1/2 P.P (1 nie dojechał)
Inne mecze:
1 – Lubuszanin – Chrobry
1 – Warta Zawiercie – Chrobry
1 – Chrobry – Jastrzębie
2 – Chrobry – Ceramed Bielsko
3 – Polska – Islandia (Warszawa)
15 – Polska – Białoruś (Łódź)
WYJAZDY: Jeśli chodzi o naszą obecność na wyjazdach zeszły sezon nie był zły ( szczególnie porównując z obecnym). Zdecydowanie lepsza była jesień niż wiosna. Zabrakło nas tylko na Bałtyku ( trochę wstyd) i w Kościerzynie. W Wejherowie nasza dwójka się nie ujawniła, więc też nie ma się czym chwalić. Wszędzie indziej byliśmy. Ciekawie było już od początku sezonu. Pierwszy wyjazd to Brodnica- 12 osób dotarło tam z… 7 przesiadkami. Mimo zmęczenia pogonili pod stadionem miejscowych, którzy nas zaatakowali, ale się przeliczyli. Poszło dobrze tym bardziej, że skład, był wyjątkowo młodzieżowy. Fajnie było w Kołobrzegu, ale nie chodzi o miejscowych, których stwierdzono śladowe ilości, ale o wykasowanie fan-clubu Lecha z Piły, którzy pozbyli się 6 szali i musieli opuścić pociąg wcześniej niż planowali. Dobrze wypadła końcówka rundy. Ekstra było w Krotoszynie, gdzie atmosfera była naprawdę super. Ciekawe, kiedy zrobimy następny tak liczny wyjazd. Całkiem, całkiem wypadliśmy w Kościanie, gdzie zrobiliśmy najlepszy doping w całym sezonie. Wiosna przyniosła tak w klubie, jak i w naszych szeregach ferment. Jako tako było jeszcze tylko w marcu. Trzeba docenić to, że mimo młodzieżowego składu wyjechaliśmy do Gdyni. Niestety a może na nasze szczęście mecz został kilkanaście godzin przed rozpoczęciem odwołany, o czym nie wiedzieliśmy. Dowiedziała się o tym policja, która wysadziła nas w Pleszewie. Wszyscy, którzy jechali nie maja się czego wstydzić. Zaraz po arce pojechaliśmy do Bydgoszczy na Zawiszę. Miejscowi chcieli konkretnie się z nami policzyć, za utratę jednej z lepszych flag, ale do niczego nie doszło. Mimo że jechaliśmy jak na nas niezłą ekipą, w Bydgoszczy okazało się, że musimy jeszcze nad sobą sporo popracować. Kolejny wyjazd to Lignomat, który w przerwie zimowej stal się Polonia Kępno. Było fajnie, nas pól setki, niezły doping, race. Tyle tylko, że szef kępińskiej policji nie zgodził się na rozegranie tego meczu w Kępnie i musieliśmy zawitać na wspaniały obiekt w maleńkich Jankowych. To, co zapamiętam z tego meczu, to ponad 100 mundurowych bardzo przejętych nasza wizytą. Potem był już syf. Szczególnie szkoda wyjazdu na Wartę, gdzie ośmieleni naszą małą liczbą niebiescy, uniemożliwili nam wejście do pociągu. Trochę poprawiło się na samym końcu sezonu. Najpierw 7 osób z wieloma przygodami dotarło do odległego Świnoujścia, potem 60 fanów KKS-u zjawiło się na finale okręgowego P.P. w Jarocinie. Co by nie powiedzieć nie było źle.
MECZE W KALISZU: Sezon zaczął się od mocnego uderzenia, czyli wizyty Arki w Kaliszu. Nasze zlekceważenie przeciwnika nie przyniosło nic dobrego. Kilkunastu od nas rannych, strata flagi KKS-u i Lecha z Ostrowa, rozgoniony młyn. Nie ma, co wspominać żyje się dalej. Ten mecz przerzedził mocno nasz młyn, ale nie było źle. Jesienią doping właściwie na każdym meczu, 40-60 osób w młynie, flagi, race – ech szkoda tej jesieni. Na kolejnych rywali doczekaliśmy się dopiero na wiosnę. Najpierw przyjechał bydgoski Zawisza w ok. 40 osób, co jak na nasze wzajemne stosunki, było liczba niewielką. Mimo że ekipę mieli niezłą i przed meczem wyrazili chęć do dymu, to jednak z czasem z ustawki zrezygnowali, sugerując potem, że nie wystawilibyśmy czysto kibicowskiego składu. Potem przyjechał niezawodny Bałtyk, w liczbie bardzo skromnej – 5 sztuk. Tu należą się słowa uznania dla kadłubów, bo mimo kiepskiego składu nie zrezygnowali w solówek. Ilościowo zawiedli, ale pokazali charakter ( i mimo pewnej urazy jakoś tak cieplej zaczęto o nich w Kaliszu mówić). Na koniec sezonu mieliśmy do czynienia z cudem, bowiem nasz prastary gród odwiedziła Astra Krotoszyn, w przyzwoitej liczbie 24. Niestety to wszystko, co można o nich napisać. Wiosna zmieniła tez nasze podejście do piłkarz)’, którzy przegrywali, co mogli i prawie znaleźliśmy się w IV lidze. Nie chciało się ich dopingować. Jedynie na Zawiszy i Astrze zebrała nas się setka i robiliśmy doping. Na obu tych meczach nadrobiliśmy niewielką liczbę pirotechniką odpalając łącznie 16 rac i świece dymne. Nieźle mogło być na Bałtyku, ale pierwsze okrzyki wydaliśmy z siebie dopiero w ostatniej minucie meczu. Załatwiło nas to stanie na ochronie. Było kiepsko.