TURNIEJ HALOWY w KALISZU 20.I.2002
Już na początku roku wydawało się, że będzie ciekawie. Powód zimowy turniej halowy o Puchar Prezesa KOZPN-u, który tym razem niespodziewanie odbył się w Kaliszu, choć słyszeliśmy wcześniej, że organizowany miał być w ostrowie. W turnieju udział brały praktycznie wszystkie najlepsze drużyny okręgu kaliskiego: KKS, Ostrovia, Polonia Kępno, Prosna, Biały orzeł Koźmin, Piast Kobylin, Centra Ostrów i Rolbud Pleszew. Tak więc zabrakło tylko Astry Krotoszyn. Turniej zapowiadał się bardzo ciekawie, wielu z nas liczyło na przyjazd gości z Ostrowa, którzy przecież mieli ostatnio o sobie tak wielkie mniemanie. Dlatego też mimo przedpołudniowej godziny rozpoczęcia turnieju, jeszcze wcześniej 20 osobowa grupa naszych fanów udała się na PKP celem przywitania ewentualnych gości. Niestety nie pojawili się ani rano, ani w godzinach późniejszych, tak więc na hali prócz fanów KKS-u nie było nikogo. Nasi piłkarze przewyższali, co najmniej o klasę pozostałe zespoły, wygrywając każdy mecz różnicą kilku bramek. Turniej oczywiście wygrali i Puchar powędrował w nasze ręce. Najciekawszy był mecz z Ostrovią, ale ciekawie było tylko na boisku, gdzie ogrywani piłkarze z Ostrowa nie bardzo mogli się pogodzić ze swoją słabością. Nas przyszło do hali na Dobrzecu jakieś 35 osób, ale po meczu z Ostrovia większa część rozjechała się do domów. Szkoda, że turniej nie wywołał większego zainteresowania.
Nas 35 osób Z Ostrowa, Kępna i pozostałych – 0!
KKS: OSTROVIA – sparing 3:0
Na początku lutego wydawało się nam, że będziemy mieć okazję do przerwania zimowej nudy – powodem był sparing z Ostrovią. Mecz miał się odbyć w Ostrowie, więc była okazja na jakiś ciekawy wyjazd. Niestety nie wiadomo, czemu mecz został przeniesiony do Kalisza i odbył się na Calisii. Wielu nie wiedziało o niespodziewanym zmianie miejsca i pojawili się na dworcu. Wszyscy w sumie pojechali na stadion. Zebrało się nas 60 tak więc nieźle i szkoda że odebrano nam możliwość odwiedzenia Ostrowa. Na meczu było ciekawie. Już po przyjeździe piłkarzy z Ostrowa z ich autokaru wyszło 3 podejrzanych gości. Zobaczyło to 2 naszych, którzy spokojnie do nich podeszli i zaproponowali im solówki. Rywale nie chcieli zgodzić się na to rozwiązanie, więc jeden dostał z barbary, drugi parę kopów. Trzeciego oszczędzono, bo był to piłkarz, który jeszcze niedawno grał w naszym klubie. Jeden z gości uciekł ze stadionu i nikt go już nie widział. Natomiast jeden nieszczęśnik stał się przedmiotem polowania, gdyż rozpoznano w nim gościa, który jesienią w Koninie chciał nam zerwać flagę. Każdy chciał go złapać, dostało mu się ze dwa razy. Dodatkowo sędzia przerwał mecz, bo gdy trwały te gonitwy na stadion wjechała EG, która widząc jakieś zamieszanie najkrótszą drogą przez murawę włączyła się do zabawy. Po kilku minutach zapanował spokój, ale w drugiej połowie na ławkę Ostrovii i okolice poleciało kilkadziesiąt jaj i trochę kamieni, tak dla …jaj. Zbulwersowani rywale naszego KKS-u szybko przeszli na drugą stronę murawy, ale tu też spokoju nie mieli. W końcu nie wytrzymali i zadzwonili na policję. Pojawił się jeden radiowóz, mundurowy podszedł wysłuchać żali ostrowiaków, pojechał i tyle go widziano. Afera wybuchła po meczu, gdy w budynku klubowym KKS-u pojawił się ten biedak z Ostrowa z rozcięta ręką i oznajmił, że został uderzony nożem. Pismaki podchwyciły temat i znów mieli o czym pisać. Mnie najbardziej podobał się tytuł „nożownicy z Kalisza.” W klubie tez mieli trochę nieprzyjemności, kilka razy musieli świecić oczami na komendzie. Osoby podejrzane o sympatię do ostrych narzędzi twierdziły, że nie maja z tym nic wspólnego, a gościu po prostu rozciął sobie porządnie rękę przeskakując przez płot, gdy uciekał. Niech tak zostanie. Nasza młodzież podeszła ambitnie do meczu i pokonała dziadków.
NAS ok. 60. z Ostrowa: 0
1)LKS Gołuchów – KKS 2:0 1/4 P.P. 17.III.2002
Czyli – stracone złudzenia widzów: 200
Korzystając z tego, że KKS nie grał w pierwszej kolejce rundy wiosennej, naszym działaczom udało sio przełożyć ćwierćfinał P.P. z środy 27 kwietnia, właśnie na ostatnia niedzielę. Los wybrał nam LKS Gołuchów. Wszystkim się wydawało, te nasza młodzież poradzi sobie bez problemu ( wcześniej w sparingu 3:1 dla nas), ale jak się okazało znów byliśmy tylko papierowym faworytem. LKS zasłużenie wygrał i pozbawi) nas szans) wyjazdu do Ostrowa – na półfinał z Ostrovią (jeśli ta takie by wygrała) Niestety coś nie mamy szczęścia w Pucharze Polski. Mecz na wsi miał się rozpocząć w niedziele o 12, a tymczasem jeden dzień przed meczem okazało się, te przełożono go na II, a to jut godzina jak na niedzielny ranek zdecydowanie za wczesna. Do Gołuchów, a wybraliśmy się na dwa sposoby, dojechało 5 aut i 10 osób autobusem Biwakowaliśmy na słoneczku przed stadionem, przez całą pierwsza połowę, weszliśmy w przerwie (oczywiście jut bez biletów). Zebrało się nas w sumie 25 osób. Powiesiliśmy 3 najlepsze flagi. Dopingu nie robiliśmy, bo nasi grali jak patałachy. Pod koniec meczu jeden z nas chciał wyręczyć naszych piłkarzy i strzelić bramkę miejscowym z zaskoczenia, ale nie trafił. Zauważyli to miejscowi porządkowi, którzy po chwili przyszli odebrać swoją własność. Trochę było śmiechu Jak chcieli odebrać nam piłkę, a my przerzucaliśmy ją miedzy sobą. Naraził się też jeden z miejscowych kopaczy, który idąc do szatni pokrzyczał, co o nas myśli. Zapamiętamy wybryk tego starucha Po meczu nasi dwaj nasi młodzi piłkarze nieśmiało, ze spuszczonymi głowami, podziękowali nam za przyjazd. I tyle mieliśmy pucharów.
Nas 39 + trochę zgredów
KKS – Chojniczanka 1:2 23.III.2002
Długo czekaliśmy na inaugurację rundy wiosennej. Pierwszym rywalem była Chojniczanka Chojnice. Mecz wywołał nasze zainteresowanie dopiero dzień wcześniej, gdy dostaliśmy cynk o wybierających się do nas kibicach z Chojnic. Jedni wierzyli – inni nie. Od tego meczu ponownie stanowimy ochronę na KKS-ie, po połowie ze starymi porządkowymi. Jakąś godzinę przed meczem dostaliśmy potwierdzenie, że Chojnice wyjechały busem w 15 osób. Znaliśmy markę, kolor i numery tego pojazdu. Informator był tak dokładny. Licząc na przyjazd jedno auto udało się na trasę, gdzie oczekiwało do rozpoczęcia meczu na gości. Niestety nikt się nie pojawił, mimo że informator zarzekał się, że wyjechali i ręczył słowem honoru. Ostatecznie na tych zapewnieniach się skończyło, bo nikt się na naszym stadionie nie pojawił. Podobno rzeczywiście jechali, ale dotarli tylko do Bydgoszczy, gdzie ich zgodowicze Polonia grała na swoim stadionie derby z Zawiszą. My o dziwo wypadliśmy dobrze. Zebrało się nas ok.40 osób. Wisiały dwie flagi, doping był momentami niezły ( kryta daje możliwości), po wydawało się zwycięskiej bramce dla KKS-u odpaliliśmy 2 race, co fajnie wyglądało. Cieszy to, że na stadionie było sporo innych osób w barwach, co wcześniej nie miało miejsca. Doping mógł być lepszy, ale w II połowie doszło do niepotrzebnej scysji wśród nas i wyraźnie osłabł ( zainteresowani po dwóch dniach sytuację sobie wyjaśnili i mam nadzieje zrozumieli błędy jednej i drugiej strony). Bez problemów poszła też pierwsza partia nowego numery RK. Emocje zaczęły się po meczu, gdy wskutek decyzji sędziego, który przedłużył mecz o 6 minut – co dało możliwość strzelenia nam 2 bramek w tym doliczonym czasie. Nasza młodzież zeszła pokonana. Już przy schodzeniu z murawy czarny sprzedawczyk załapał się na parę ciosów i był naprawdę wystraszony. Jednak na tym nie koniec. Towarzystwo nie zamierzało mu tego popuścić. Sędzia widząc, co może go spotkać zamknął się na prawie godzinę w swojej szatni. W pewnym momencie do holu klubowego wtargnęło ok.20 zamaskowanych fanów KKS-u, którzy chcieli dobrać się do sędziego. Nasi stojący na ochronie z obowiązku uratowali mu dupę, choć sami chętnie by się przyłączyli. Zresztą całe zamieszanie było niepotrzebne, bo ktoś dał sygnał, że oszust wychodzi a tymczasem bezpiecznie siedział zamknięty w pokoju. Tak czy tak inni, którzy będą chcieli nas przekręcić, po tych wydarzeniach raczej się zastanowią. Trójka sędziowska opuściła stadion po ponad godzinie pod eskortą policji. To tyle – działo się sporo jak na inaugurację.
Nas ok. 40 z Chojnic: 0
KKS – Kotwica Kołobrzeg 1:2 27.III.2002
Cztery dni po Chojnicach kolejny mecz u siebie. Tym razem rywal bardziej znany Kotwica. Na boisku powtórzył się scenariusz z Chojnic, sędzia drukował aż miło, mecz zakończył wtedy, gdy KKS przegrywał. My po raz kolejny pokazaliśmy naszą wiarę dopingując całą II połowę meczu. Było nas ze 30, ale doping lepszy niż na pierwszym meczu, wisiała tylko jedna flaga EG. Przebojem dnia była piosenka nie szumcie wierzby nam…. Nie ma co kryć spadek jest pewny, więc czemu o tym nie pośpiewać. Po wcześniejszych wydarzeniach przed końcem meczu za trybuną pojawiła się psiarnia, więc sędzia-sprzedawczyk miał spokój. Gości oczywiście nie było, nikt na nich nawet nie liczył. Szacunek dla tych, którzy tego dnia, mimo cholernej pogody zdzierali gardło dla ostatniej drużyny w tabeli. Prawdziwi fanatycy.
Nas 30 z Kotwicy: 0
inna relacja
Z PAMIĘTNIKA FANATYKA (dla starszych do powspominania, dla młodszych do przemyślenia)
Ostatni ligowy mecz z Kotwicą Kołobrzeg rozegraliśmy 27 marca 2002 roku w Kaliszu kiedy to występowaliśmy w III lidze (która w tamtych czasach była faktycznie trzecim poziomem rozgrywkowym). Piłkarzom nie wiodło się w tamtym sezonie zbyt dobrze, a tak prawdę powiedziawszy, to lecieliśmy z tej ligi z hukiem. Przed meczem z Kotwicą zajmowaliśmy 19 miejsce (ostatnie) w tabeli mając na koncie 7 punktów (na które złożyły się – 1 zwycięstwo, 4 remisy i 15 porażek) i bilans bramkowy 15 – 60. W klubie też nie działo się dobrze – brakowało przede wszystkim pieniędzy, klub był poważnie zadłużony…
Sezon udało się dograć do końca. Z ligi oczywiście spadliśmy zajmując na koniec rozgrywek ostatnie miejsce z dorobkiem 12 punktów (marnym pocieszeniem jest fakt, że z ligi spuściliśmy Astrę Krotoszyn remisując z nią w ostatniej kolejce w Kaliszu na stadionie „Calisii” 1:1). Następny sezon rozpoczęliśmy więc w IV lidze, w której to mieliśmy grać jedynie jeden sezon by szybko powrócić w szeregi trzecioligowców. Niestety. Nie wróciliśmy. Co więcej, po 18 kolejkach sezonu 2002/2003 zespół został wycofany z rozgrywek…
Wracając do meczu z Kotwicą Kołobrzeg w sezonie 2001/2002. Mecz ten oczywiście przegraliśmy 1:2 (honorową bramkę dla naszej drużyny zdobył Arek Maciejewski w 51 minucie gry z rzutu karnego podyktowanego za faul na Mariuszu Kaczmarku).
Zastanawiacie się pewnie dlaczego tyle miejsca poświęcam kwestiom sportowym. Pomimo tych wszystkich przeciwności, w tamtych czasach była grupa ludzi, która była z klubem na dobre i na złe. Interesowała się losami klubu, drużyny. Identyfikowała się z nim zawsze i wszędzie. Dopingowała piłkarzy nawet gdy Ci przegrywali mecz za meczem.
Wiem, że czasy się zmieniły i dziś fanatyków z krwi i kości jest coraz mniej. Jakoś nie wyobrażam sobie by dzisiejsza młodzież chwyciła wczesną wiosną za łopaty i odgarniała śnieg z boiska na Wale Matejki po to by można było rozegrać na nim mecz (w nagrodę dostając kubek herbaty i bilet na mecz). Nie wymagam tego. Ale panowie – czy przez te 90 minut raz w tygodniu nie jesteście w stanie drzeć mordę tak byście następnego dnia nie byli w stanie wykrztusić z siebie słowa? To tak wiele? Piłkarze notują świetną passę. Passę jakiej nie notowaliśmy od sezonu 2011/2012 kiedy to wygrywaliśmy kaliską klasę okręgową. Jakie mają wsparcie z naszej strony?
Do końca rundy pozostały dwa mecze. Oba bardzo ważne. Dla sytuacji w tabeli, dla losów klubu. Dla piłkarzy, kibiców. Zmobilizujmy się wszyscy i pokażmy, że piłkarze mogą na nas liczyć. Ponieśmy ich do zwycięstwa fanatycznym dopingiem od pierwszego do ostatniego gwizdka. Niech cały Kalisz zobaczy, że jesteśmy jedną, wielką rodziną. Że potrafimy coś osiągnąć. RAZEM.
PS. Do tego tekstu dołączam zdjęcie młyna z meczu z Kotwicą Kołobrzeg (27.03.2002). Jak widać dopingować można zawsze. Nawet w kilkanaście osób. Nawet gdy drużyna zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, a spadek jest pewny tuż po starcie sezonu…
KKS – Warta Poznań 0:2 30.III.2002
Trzeba przyznać, że nikt nie przypuszczał, jakie atrakcje spotkają nas tego dnia. Kibice Warty, co prawda od kilku miesięcy zapowiadali swój przyjazd, ale niewielu w to wierzyło. Warta ma jednak zgodę z Wrześnią i Krotoszynem i także oni zapowiadali swój przyjazd. W każdym razie profilaktycznie udaliśmy się na dworzec, na dobrze pasujący pociąg. Było nas 10-12 w większości młodych. Ku naszemu zdziwieniu z ostatniego wagonu wyszło 8 fanów… Astry Krotoszyn na czele z ich szefem – niejakim Szambo. Postanawiamy ruszyć na nich jak wyjdą z dworca. Cała akcja rozegrała się na parkingu między taryfami. Jako pierwsi dopada ich dwóch od nas – tu jeszcze chcieli się bronić, ale gdy dobiegło kilku następnych rozpoczęli paniczną ucieczkę. Część uciekła do taryfy, niestety dla nich jeden z KF tak silnie kopnął w jedną z szyb, że ta rozleciała się w mak, a butem i kawałkami szkła dostał po głowie siedzący najbliżej drzwi kibic Astry. Złapany został też gruby Szambo, który chciał uciec na dworzec, przed wejściem został przewrócony i okopany, ( ale biorąc pod uwagę jego wagę wielkich szkód nie odniósł). Większą szkodę wyrządził, gdy upadał i głową tak rąbnął w drzwi, że odleciała klamka. Policja już była w drodze, więc trzeba się było szybko zmywać. Jak się później okazało Szambo i spółka dosyć nie mieli, bo zebrali się i dotarli na stadion. Było już ich tylko 6, niestety 2 innych ( ci cholera mieli flagę), po dworcu na stadion już nie dotarli. Kibice Astry pod stadionem szybko udali się do policji, tłumacząc że są z Krotoszyna, że dostali bicie itd. Tylko jedyny Sz. nie uciekł do pał. Sami możecie ocenić ich zachowanie. Goście nie zgodzili się także na propozycję solówek od EG. Mogliśmy ich obić ponownie, ale zrobiliśmy inaczej. Nasi stojący na ochronie wpuścili ich za darmo na stadion, zaprowadzili na drugą stronę i nikt im nic nie zrobił. Po jakimś czasie dotarło kilku ludzi z RK, którzy także złożyli Astrze propozycję solówek, ale ci nie chcieli już o tym słyszeć. Mimo że gdybyśmy to my znaleźli się, czy w Ostrowie czy Krotoszynie w podobnej sytuacji nikt by na to uwagi nie zwracał. Goście przeżyli mały terror i po jakimś czasie jak najszybciej chcieli opuścić stadion. Jeden prosił, żeby go puścić, bo on akurat przyjechał z woja na przepustkę, inny że pierwszy raz jest na meczu, pozostali że cytuję gruby zmusił ich do wyjazdu…. itd. Sporo było śmiechu, ale w końcu wszyscy prócz Szamba, po tym jak wyznali, że nie są kibicami Astry mogli pójść na PKS do Krotoszyna. Młodzi nie potrafili zrozumieć, dlaczego tak ich puszczamy, ale trzeba mieć swój honor. Tymczasem ” dowódca ” Astry nie wymiękał tak szybko jak koledzy, dopiero po kilku minutach przyznał się że też nie jest kibicem Astry… Za swoje wcześniejsze zachowanie i na stadionie i w internecie kara musiała go spotkać. Było kilka propozycji, ale wybrał wejście do rzeki… Ostatecznie odwieźliśmy go na PKS, gdzie w ostatniej chwili zdążył dosiąść się do pojazdu, do swoich kolegów. Po jakimś czasie odezwali się kibice Astry, doceniając to w jaki sposób zostali potraktowani i informując o szacunku jakim nas od tej chwili darzą… Jedno jest pewne zapamiętają ten wyjazd na długo. Nas zebrało się sporo – jakieś 60 osób, powiesiliśmy 2 flagi i 2 zdobyte barwy Victorii Września – licząc na ich przyjazd. Doping był naprawdę dobry. I tak mecz ( oczywiście przegrany) dobiegał końca. Jeden z naszych wariatów zabrał jeszcze wiszący na siatce bramki szal bramkarza gości – ale ten wrócił oczywiście do właściciela. Niespodziewanie jakieś 10 minut przed końcem meczu na łuk weszła kilkunastoosobowa grupa Warty, która zdążyła raz krzyknąć nazwę swego klubu. Tylko raz zdążyli – bo niczym najlepsi sprinterzy pobiegło na nich ponad 50 osób i goście szybko jak weszli tak uciekli z obiektu. Byli może na stadionie 15 sekund. Trzeba przyznać, że super wyglądało jak bez słowa ruszył na nich cały sektor, przewracając po drodze zgredów. Tymczasem goście z Poznania zrobili to co 2 godziny wcześniej ich ziomale z Krotoszyna – uciekli do policji, a kilku nawet wskoczyło do policyjnego transportera. Po chwili wahania z dwóch stron atakujemy i pały i gości. Wybita zostaje przednia szyba w radiowozie, Warta w popłochu ucieka po okolicy. Kilku dostaje oklep, zdobywamy 4 flagi. Żaden się nie postawił. Po chwili jesteśmy już ze zdobyczami z powrotem na sektorze. Wywieszamy zdobyte flagi i dalej dopingujemy. Po paru minutach wjeżdża większy oddział prewencji z giwerami i skręcają jednego z KF za wybicie szyby w radiowozie. Chłopak będzie miał sprawę w sądzie – nie ma czego zazdrościć. Do końca meczu już spokój. Po meczu piłkarze dziękują nam za doping, który tego dnia był bardzo dobry. Kibice z Poznania natomiast w otoczeniu policji stoją przy klubowym autokarze – jak stadion opustoszał wyciągnęli nawet pochowane szale. 2-3 z nich pogadało z kilkoma od nas, dostali wodę i zabrali się pod silną eskortą z piłkarzami. I od nich i od Astry dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy. Na mecz ten wybierało się ich więcej, ale po kolei. Warta wynajęła autokar, który po drodze we Wrześni miał zabrać miejscową Victorię. Niestety Września się nie pojawiła, kasy nie było i autokar dojechał tylko do Gizałek, gdzie zawrócił. Poznaniacy na raty dwoma PKS-ami i taksówkami dojechali na ostatnie 10 minut meczu. Sami twierdzą, że było ich tylko 9, choć mi wyglądało na kilkanaście osób. Jaki byłby też sens wynajmowania dla tak małej grupy autokaru. Tak więc Września się bała i wystawiła swoich ziomali. Tylko 2 z Wrześni zdecydowało się jechać, ale nie dotarli. Tym bardziej plus dla Warty, że mimo tych trudności zdecydowali się jechać dalej, a po dotarciu się ujawnili. Nie wystawił ich Krotoszyn – przyjechało ich 8 ( na stadion dotarło 6). Nie tylko oni jechali do Kalisza. Byli też w to zamieszani kibice Polonii Kępno, którzy w 5 osób dotarli do Ostrowa. Czy pojechali dalej nie wiadomo, mogli być na stadionie z partyzanta. Tak więc szykowała się na nas koalicja Warta- Września- Krotoszyn- Kępno. Szkoda, że nie dotarli wszyscy, bo byłoby jeszcze ciekawiej. Podsumowując dawno nie było takiego ciekawego meczu w Kaliszu, wypadliśmy dobrze, szczególnie młodzi pokazali się z dobrej strony. Na PKP oklep zaliczył Krotoszyn, potem Warta Poznań. Liczy się przede wszystkim atak na policje i gości pod stadionem – taki fakt zawsze trzeba docenić. Nie jest ta wiosna taka nudna jak się wydawało. Plus dla warty za pojawienie się w Kaliszu.
Nas ok.: 60
Gości: 9 (?)- Warta ( na stadionie), 8 Astra ( 6 na stadionie), 5 – Polonia Kępno ( albo nie dojechali, albo się nie ujawnili), 2 – Września – nie dojechali
KKS – Chemik Police 0:1 6.IV.2002
Mecz z Policami jako liderem zapowiadał się interesująco. Niestety pogoda się popsuła i na stadion przyszło mało ludzi. Mimo wydarzeń na Warcie nadal kilku z nas stało na ochronie. KKS w całym meczu miał przewagę i powinien mecz wygrać, goście mieli właściwie jedną okazję i to oni wywieźli 3 punkty. My wypadliśmy dobrze, jak na obecną sytuację. Zawisły 2 flagi, nas jakieś 40 osób. Tradycyjnie mimo zimna w II połowie robimy ciągły doping do końca meczu. Szło nam dobrze, ale nasi piłkarze nie potrafili wykorzystać pewnych sytuacji i dać nam, chociaż trochę radości. Po końcowym gwizdku podbiegli pod krytą i nawet bliżej poprzebijać piątki. Docenili chyba to, że gdzie indziej leciałyby na nich zamiast dopingu same bluzgi. Jeśli chodzi o gości, to liczyliśmy na ich przyjazd ( 2 tygodnie wcześniej byli w Krotoszynie), ale jak to zwykle w Kaliszu bywa nikt się nie pojawił.
Nas 40 z Polic: 0
KKS – Aluminium Konin 1:3 10.IV.2002
Mecz derbowy z Koninem zapowiadał się na najciekawszy mecz wiosny, a teraz już wiadomo, że takim wcale nie był. Już od początku było wiadomo, że dzień rozgrywania tego meczu – środa to nie było dla nas dobre rozwiązanie. Właściwie to wątpiliśmy długo w przyjazd gości. Sprawa wybuchła jakiś tydzień przed meczem, gdy jeden z nas przywiózł z Konina plakat nawołujący miejscowych do przyjazdu do Kalisza. Bardzo zdziwiła nas cena – po 15 zł od osoby. Było to powiedzmy… 3 razy więcej niż powinno. Było więc jasne, że część gości zapłaciła i za siebie i za ewentualny przyjazd kolegów ściągniętych darmowym wyjazdem.
Trzeba przyznać, że efekt to przyniosło, bo zamiast jednego zebrało się chętnych na 2 autokary. Na krótko przed meczem do naszego klubu był telefon z Poznania, o wybierających się na ten mecz bojówkarzach Lecha, którzy chcą wycisnąć wrzód, jakim dla nich jesteśmy. Wywołało to w Kaliszu małe poruszenie, ale jak się okazało, ktoś w poznańskiej policji miał złe informacje albo bujną wyobraźnię. Doszło też do tego, że klub po ekscesach na Warcie zrezygnował z naszej ochrony – co prawda tylko na kilka godzin, bo po wyjaśnieniu spornej kwestii temat został zakończony. Jednak postawiono warunek, że ewentualna awantura oznacza koniec naszej ochrony na meczach. Dodatkowo i z miasta i z policji przyszły pisma o groźbie zamknięcia stadionu po Warcie. Doszliśmy więc do porozumienia, że my awantury nie wywołamy, chyba że zostaniemy do tego sprowokowani.
Tego dnia celem nr 1 było obicie Ostrowa, wydawało się pewne, że przyjadą wesprzeć zgodowiczów z Konina. Akcja była przygotowana, ale niestety nasz człowiek doniósł, że ani na PKP ani na mieście żadnych kibiców Ostrovii nie ma. Wyszliśmy jeszcze na dworzec, ale stało się to czego się nie spodziewaliśmy – nie przyjechali. Zresztą podobnie jak zapowiadani bojówkarze z Lecha. Nie zawiódł jedynie Konin, który stawił się w bardzo dobrej liczbie jak na kibiców, którzy nigdzie nie jeżdżą, ani nie maja młyna. Przyjechali 2 autokarami w ok. 70-80 osób. Na bramie dokładnie ich sobie obejrzeliśmy. Ekipa była bardzo różna, na pewno gorsza niż nasza w Koninie, nie było żadnych rewelacji, za to wiele wydawało się przypadkowych osób ( to pewnie efekt tych 15 zł). Jednak co by nie mówić liczbą i tylko liczbą na pewno zaskoczyli. Po wejściu na stadion mimo dogodnych warunków do ewentualnego dymu spokojnie poszli na sektor, rozwiesili 3 flagi, mieli kartony biało-niebieski ( to im nie wyszło) i starali się dopingować swoich piłkarzy ( oczywiście śpiewając o Górniku). Tak w spokoju obejrzeli mecz, a po nim odjechali pod eskortą do Konina. Spalili też jeden nasz szal, który zdobyli jesienią w Koninie. I to tyle, co można o nich napisać.
Nas na początku meczu przeraźliwie mało, wisi tylko jedna flaga, z czasem wszystko wraca do normy, wieszamy kilka flag – w tym ukończona już Wielkopolanie. Doping jak zwykle dobry ( kryta daje jednak dużo), o wiele lepszy niż gości. Pozdrawiamy też Chrobrego, co wywołuje kolejne bluzgi przyjezdnych. My natomiast przeciwnie nie bluzgamy na gości – totalny olew.
W drugiej połowie zbiera się nas już jak na naszą tragiczną sytuację nie tak mało – jakieś 80 osób, ale jakość daje wiele do życzenia. Jest z nami 4 z fc. Błaszki. Pod koniec meczu odpalamy 7 rac i trochę innej pirotechniki, przez co sędzia przerywa mecz w 80 minucie. Sędzia jak zwykle drukuje mecz, nasi grają z wielką ambicją, ale wiadomo kto musiał wygrać ten mecz. U nas doping praktycznie non stop, za co piłkarze po meczu dziękują nam pod sektorem.
W czasie meczu było trochę emocji, ale poza stadionem. Tam 3 naszych, którzy czekali na ewentualny przyjazd jakichś spóźnialskich łapią 2 z Ostrowa. Honorowo proponują im solówki i tak najpierw dochodzi do walki 2 na 2, którą goście przerywają przyznając się do porażki, potem 1 na 1, która po kilku minutach zostaje przerwana remisem, choć mogło być różnie. Na pewno przewaga wiekowa naszych nie dała takiego efektu jak się spodziewali. Jednak całe starcie na plus dla nas. Kibice z Ostrowa na stadion nie wchodzą , za to za chwilę rozpoczynają telefoniczne … ustalanie wyniku solówek. Miało to zostać między nami, ale wobec złamania tego uzgodnienia przez rywali ( już na następny dzień na Internecie znalazły się teksty że prawie nas załatwili:)) opisujemy przebieg tych wydarzeń.
Po meczu wobec braku Ostrowa nie wyszedł kolejny plan i na szybko postanowiono ruszyć za Koninem. Wyjechaliśmy w 2 auta, jednak trochę za późno i mimo pościgu nie zdążyliśmy przed nimi do Konina. Tam musieli się rozejść błyskawicznie do domów, bo prawie przez godzinę zwiedzaliśmy to miasto nie spotykając żadnych gości. Jedynie na PKP namierzyliśmy jednego, który akurat wsiadał do pociągu.
Tak więc kolejne derby przeszły do historii, na stadionie spokój, który zaskoczył nawet prewencję, poza stadionem było już lepiej ( Ostrovia), a z Konina wróciliśmy bez zdobyczy.
Tak więc rewelacji nie było, ważne że przyjechali, my też nie wypadliśmy najgorzej, ale przy lepszej organizacji mogło być znacznie lepiej. Trzeba to poprawić na Astrze
Nas ok. 80 w tym 4 fc.Błaszki z Konina: 70-80 + 2 Ostrów( poza stadionem)
Amica II Wronki – KKS 2:0 14.IV.2002
Na pierwszy tegoroczny wyjazd przyszło nam trochę poczekać. Dopiero w 6 kolejce jechaliśmy do Wronek, a właściwie pod Wronki do Popowa. Planowaliśmy udać się tam samochodami, ale koniec był taki, że dotarło tam 5 fanów KKS-u, którzy zabrali się z piłkarzami. Na miejscu nic się nie działo, nasi urządzili sobie spacer do Wronek po fajki, tam tez piknik. Na obecność gości zareagował jeden z miejscowych działaczy, który z pełną powaga tłumaczył naszym, że tutaj nic złego… nie może ich spotkać. Mecz to kolejna porażka, powrót z piłkarzami. Zero wrażeń, ale ważne, że wyjazd zaliczony, choć liczba bardzo skromna.
Nas: 5 osób
Obra Kościan – KKS 7:1! 21.IV.2002
Wyjazd do Kościana zapowiadał się od dawna bardzo interesująco. Powodem była bliskość Poznania i możliwość wjazdu Lecha na ten mecz. Dochodziły nas takie słuchy, więc mogło być ciekawie. Tak jak rok temu wybraliśmy się autokarem. Liczyliśmy na niezłą frekwencję, gdyż większość kasy na autokar pokryły pieniądze zarobione na ochronie, ale niestety wiele z zapowiadających się osób nie przyszło… Ich sprawa, tylko niech dupy na następny raz nie zawracają. Wyruszyliśmy z pół godzinnym opóźnieniem w 34 osoby młodzieżowej, ale bojowej ekipy. Podróż minęła pod czujnym okiem kaliskiej prewencji, która jechała za nami w sile jednego wyładowanego transportera. Część wycieczki umilała sobie podróż jak mogła i w wesołych nastrojach docieraliśmy do celu. Wiedzieliśmy, że przed miastem ( o przepraszam chyba za dużo powiedziane) będzie czekała na nas miejscowa prewencja, więc pochowaliśmy sprzęt na jednym z przystanków. Tak jak w zeszłym roku sprawdzili oni cały autokar, schowki kierowcy, było spisywanie, filmowanie i takie tam. Po tych ceregielach pod silną eskortą podjechaliśmy pod stadion. Tam niespodzianka podwójna. Po pierwsze wjazd za darmo, po drugie czeka na nas Chrobry w bardzo fajnej ekipce i liczbie – naszych ziomali stawiło się 23. A po trzecie właśnie nasi tracili gola ( zresztą nie jedynego w tym meczu). Bardzo pozytywnie zaskoczyli nas ziomale, którzy przyjechali do Kościana pociągiem, z przesiadką w Lesznie. Niestety musieli wyjść na pociąg w trakcie przerwy, z powodu fatalnego połączenia. Wracając połazili po Lesznie, ale tak w jedną jak i w drugą stronę nikt im spokoju nie zakłócał. Na boisku nasi tracili kolejne bramki, a my zabraliśmy się za pogawędki z przyjaciółmi, bo jakichkolwiek innych emocji nie było. Pod koniec pierwszej połowy pośpiewaliśmy trochę, doszło do zamieszania w rogu klatki, towarzystwo ruszyło nawet na kilku miejscowych, ale bramka nie została sforsowana. Po wyjściu Chrobrego też nic się nie działo, staraliśmy się dopingować naszych, mimo, że to rywale strzelali nam kolejne bramki. Nasze poświęcenie nie poszło jednak na marne, bo oto Marcin Kaczmarek strzelił honorową bramkę, podbiegając do nas i ciesząc się dał nam, chociaż trochę radości. W trakcie II połowy postanowiliśmy wracać do Kalisza, ze względu na możliwość spotkania się na trasie z kibicami Groclinu grającego w Łodzi i Stomilu we Wrocławiu. I ci i ci mogli jechać przez Kalisz, a że godziny rozpoczęcia meczy były te same musieliśmy skrócić nasz pobyt na stadionie Obory. Tu się okazało, że zginął nasz autokar, część nawet myślała, że uciekł. Nawet spiker nawoływał kierowcę autobusu, który przyjechał z Ekipą Garden do stawienia się na stadionie…. skąd sobie wziął to niewiadomo, chyba z jednej z dwóch wiszących na sektorze naszych flag. Nieświadomie zrobił jednak części naszej ekipy małą reklamę. Gdy już się znalazł i weszliśmy do środka znalazło się kilku odważnych miejscowych, którzy zza pleców psiarni mówili, co to nas nie spotka. Droga powrotna minęła bardzo szybko, z przystankiem na zabranie pozostawionego sprzętu. Po jakimś czasie skrótem pojechała nasza obstawa i bez nich jechaliśmy dalej. Nic się jednak nie wydarzyło. Podsumowując wyjazd, nasza liczba przyzwoita, konkretne wsparcie Chrobrego, miejscowi bez młyna, zebrało się ich może 5-6.., Lecha też nie było, cała trasa m.in. przez Jarocin bez emocji. Liczyliśmy na nie po powrocie, co prawda w Łodzi Groclinu nie było, ale za to na Śląsku busem było kilkunastu ze Stomilu. Część z nas zapakowała się w samochody, część czekała w umówionym miejscu, ale na czekaniu się skończyło, gdyż busa z Olsztyna nie namierzono. I tak zakończył się ten dzień. Wielkie dzięki dla Chrobrego za wsparcie!
Nas 58 ( w tym 23 Chrobry) Obra: 5-6…
KKS – Lechia/P. Gdańsk 1:2 24.IV.2002
Gdyby ten mecz odbywał się jeszcze 2 sezony temu byłoby to wielkie wydarzenie kibicowskie w Kaliszu. Tymczasem teraz, gdy kibice Lechii za swoją uznali też Lechię tyle, że A- klasową, mecze z ta drużyną można postawić na równi z …. rezerwami Amici. Przed meczem dowiedzieliśmy się o karze finansowej ( 500 zł) nałożonej na KKS, za nasze petardy na Koninie, zarząd ma jakieś dziwne plany dotyczące tego, że to my powinniśmy to zapłacić, ale nie będziemy tego komentować. Niestety tego dnia zebrało się nas mało, jakieś 3 dyszki, wisiały 2 flagi, ale chęci na rozkręcenie dopingu zabrakło. Część nie wiadomo czemu, rozlazła się po stadionie, a wiadomo, że w takiej liczbie żeby zrobić doping, trzeba zebrać się do kupy. Nasi piłkarze mieli sporą przewagę, mogli strzelić przynajmniej kilka bramek, ale jak zwykle… przegrali. Z Gdańska oczywiście nikt się nie pojawił.
Nas ok. 30 z Lechii: 0
Gryf Wejherowo – KKS Kalisz 28.IV.2002
Po długich debatach zapadła decyzja o tym, że i w tym sezonie zaszczycimy swą obecnością stadion Gryfa. Z Kalisza ruszyła eskadra złożona z 9 (w 70% nieletnich) osób, jednak stację dalej do składu dosiadł się T. i dalej jechała nas równa 10.Jeszcze podczas postoju KF ( z niewielką pomocą innych) zmieniła szklane lokum wody ognistej na swoje brzuchy, co po chwili wywołało reakcje, które dość mocno irytowało starszą część grupy. Do Poznania docieramy bez przeszkód olewając nerwowego kanara. Kłopoty zaczęły się za Piłą, gdzie nadzialiśmy się na biletera zachowującego się jak kobieta przechodząca okres menopauzy. Ostatecznie część kupiła bilety, część wzięła kredyty, a S. z KF dojechał gratis. Po utarczkach z naszą wesołą gromadką miłemu panu przybędzie srebrnych włosów. Ale to jeszcze nie wszystko, okaże się to nieco póżniej. W Słupsku zrobiliśmy sobie mały postój zwiedzając miasto. R. i T. zaczęli podejrzewać, że w grodzie tym ma miejsce prohibicja, bowiem znaczną część wolnego czasu poświęcili na znalezienie ogródka piwnego. Jadąc dalej, w Lęborku zamieniliśmy 3 słowa z 15 osobową grupką Bałtyku i Pogoni. Podczas kolejnej kontroli kart przejazdu okazało się, że kanar-kobieta wystawił nam przeterminowane bilety, jednak ten konduktor był kumaty i wypisał nowe bilety. Przed stacją docelową nieco dozbrajamy się, na czym ucierpiał jeden z wagonów. Bez problemów docieramy pod stadion, zostawiając w lesie sprzęt. O dziwo od razu przejmują nas ulubieńcy Gucwińskich, wszystkich legitymując i rewidując. T. zwraca dług z ubiegłego roku i wchodzimy na obiekt. Cały czas widać kręcących się podejrzanych gości. W drugiej połowie zaczynają dojeżdżać samochodami kolejni. Widząc, co się szykuje postanawiamy wyjść 3 minuty wcześniej, żeby odebrać depozyt i wziąć sprzęt. Tak się złożyło, że akurat, gdy psy oddawały nam depozyt ze stadiony wychodziły w/w goście stwierdzając, że czekają na dworcu. Było ich ok40 i prezentowali się bardzo dobrze. Chyba dobrze (dla nas) się stało, bo nie mielibyśmy żądnych szans. Więcej ich nie wiedzieliśmy, gdyż jak zwykle z tak dalekiej wyprawy wróciliśmy z piłkarzami. ( Choć “szybka noga” nie łatwo dała się przekonać -dzięki) Powrót spokojny i bez żądnych przygód.
Nas 10 Gryf,Arka:ok.40
Unia Janikowo – KKS Kalisz 1.V.2002
Korzystając z uprzejmości pewnej persony udaliśmy się autokarem w 4 osoby (odrzucając kilku chętnych z powodu braku miejsc) Droga w tą upalną środę 1 maja minęła spokojnie (nie licząc nerwów spowodowanych sposobem sterowania naszego bolidu przez rajdowca Faję) Na stadionie jesteśmy sporo przed meczem, początkowo zajmując miejsca obok “młyna” miejscowych tworzonego przez zgredów i dzieci. Nie wchodzimy do klatki z obawy przed tym, że po meczu za długo by nas trzymali i klubowy autobus pojechałby bez najważniejszych pasażerów (była to decyzja wszystkich, choć niektórzy szybko o tym zapomnieli). Na stadionie tłumy, ludzie usadowili się również w klatce, cały czas spokój jakiejkolwiek zorganizowanej grupy miejscowych. Po meczu do autokaru i szybko do rodzinnego miasta.
Nas 4 miejscowych:0?
KKS Kalisz – Flota Świnoujście 5.V.2002
Pomimo upalnej niedzieli stadion świecił pustkami (niestety powoli staję się normą), oczywiście 0 przyjezdnych, nas też nie za wielu. Gdyby nie potężna ulewa która zmusiła grajków i panów w czerni do rejterady byłoby nudno. Po powrocie bohaterów na boisko ich wyczyny wzbudzały salwy śmiechu, ( co udowodnił nasz spiker).Trzeba stwierdzić, że grajki miałyby duże szanse na sukcesy w piłce wodnej, bowiem z 3 drużyną naszej ligi wywalczyły pierwszy punkt w tej rundzie. Po meczu piłkarze byli tak podekscytowani, że podbiegli nam podziękować za doping, którego tego dnia praktycznie nie było (poza kilkoma momentami)
Nas ok.20
2 CZERWCA – mecz Pogoń / Korona Stawiszyn : Ostrovia
Chcieliśmy udanie zakończyć sezon i w końcu dopaść Ostrów. Liczyliśmy, że pojawia się, chociaż na ostatnim wyjeździe sezonu, w Stawiszynie. Do Stawiszyna nie jest z Kalisza daleko – ok. 30 km, a szansa była spora. Wydawało się, że w końcu szczęście się do nas uśmiechnie, wyjechaliśmy z Kalisza w 7 załadowanych aut, czyli prawie 40 osób. Na miejscu było już kilku naszych miejscowych kibiców, którzy nadali temat, że przyjechał autokar Ostrovii, jest ich ok. 20 i 4 z Konina. Niestety jeszcze w Kaliszu zostaliśmy wyczajeni przez prewencję, która chwilę po naszym wyjeździe zajechała na miejsce naszej zbiórki. W Stawiszynie czekała już na nas policyjna blokada, dwa pierwsze auta zostały zatrzymane ( reszta powiadomiona zdążyła zawrócić), policja wyskoczyła do nas z giwerami, dokładnie przeszukała pojazdy ( na szczęście chwile przed zatrzymaniem mieliśmy telefon, ze psiarnia jedzie nas zatrzymać i zdążyliśmy wyrzucić sprzęt i pozostałe trefne rzeczy). Kierowcy dostali wysokie mandaty, a jeden z wozów został zabrany na lawetę na policyjny parking w Stawiszynie. Koledzy z prewencji byli bardzo wkurzeni, że nic nie znaleźli i że reszta wozów zdarzyła przed Stawiszynem zawrócić. Kilku z naszych dotarło na stadion, gdzie podeszli do ostrowiaków, proponując ustawkę po 20. Rywale po powrocie do Ostrowa zdecydowali się na wystawienie 10 młodych chuliganów i ustawka doszła do skutku. Szkoda wypadu do Stawiszyna, bo gdybyśmy zdążyli dojechać na miejscowy stadion przyjezdni nie mieliby tego dnia nic do powiedzenia.
2 CZERWCA – ustawka KKS vs Ostrovia
Po nieudanej akcji w Stawiszynie zaproponowaliśmy rywalom solówki 20 na 20. Kibice z Ostrowa zebrali do bicia tylko 10 młodych chuliganów, ale na nasza propozycje dymu przystali. Walka odbyła się w miejscowości X w pobliżu Ostrowa. Rywale sprytnie zaproponowali godzinę, w której akurat w Kaliszu rozpoczynały się derby KKS – Astra, decydujące o pozostaniu drużyny gości w III lidze. Mimo to pojechaliśmy ( z kłopotami po drodze) w 5 aut na umówione miejsce. Rywale już czekali w ok. 20 osób, jednak do bicia było tylko 10 chętnych. Walka trwała dość długo, i była nieoczekiwanie wyrównana. Mimo naszej przewagi wiekowej i dobrego początku z czasem do głosu doszli rywale, pod koniec starcia znów było lepiej i wyszło na remis, ( co jest jednak naszą porażką) walka została przerwana przez C, gdyż jeden z rywali dość długo leżał na ziemi bez ruchu i wyglądało to nieciekawie. Walka nie została rozstrzygnięta i zaprosiliśmy rywali na drugie starcie, kilku było chętnych, jednak większość ich kolegów zwinęła się do samochodów, mówiąc ze muszą jechać, bo zaraz będzie tu policja, co było trochę dziwne, bo miejsce było bardzo dobre. Z naszej strony walczył skład w 100% kibicowski ( w tym 4 ludzi z RK), natomiast co do rywali można mieć pewne zastrzeżenia. Jednak nie jest to miejsce na takie tematy, w najbliższym czasie planujemy kolejna walkę, tym razem już w optymalnym składzie, żeby nie pozostało żadnych wątpliwości, co do jej wyniku. W każdym razie w tej walce był remis ( choć co niektórzy z rywali mają inne zdanie, co jednak dziwi, gdyż nie byli jakoś chętni do 2 starcia, które rozwiałoby wątpliwości). W sumie nie wyszło dobrze i nie jesteśmy z tej walki zadowoleni. Najważniejsze ze do walki doszło, bo od dłuższego czasu kibice z Ostrowa odmawiali nam ustawki, twierdząc, że nie jesteśmy honorowi i nie można nam zaufać.